Henryk Giedroyc. Agenda 1951


Nudna i monotonna praca w fabryce, fiasko kolejnych starań o podjęcie studiów, niepowodzenia towarzyskie i na dodatek dokuczające lumbago – takie niewesołe epizody z życia Henryka Giedroycia znajdziemy na kartach jego notatnika z 1951 roku.
Autor mieszka nadal w Londynie; wyczekiwane urlopy spędza u brata, w Maisons Laffitte. „Miłosz czyta rozdział ze swej książki – ciekawe” - notuje podczas jednego z pobytów pod Paryżem (Czesław Miłosz właśnie w 1951 roku poprosił o azyl polityczny we Francji i znalazł schronienie w siedzibie „Kultury”). „Spacer z Jerzym z pieskiem i kotkiem – nadzwyczajne” - notuje kiedy indziej zabawny epizod.
Jednocześnie w Londynie załatwia formalności, związane z procedurą naturalizacji. Zbiera wymagane podpisy znajomych Anglików, publikuje stosowne ogłoszenie w gazecie „The Kensington News”, wypełnia formularze z Home Office.
Na horyzoncie pojawia się jednak pomysł, który niebawem zmieni jego dotychczasowe życie. To „propozycja pracy w Lafficie w Kulturze”, którą Henryk usłyszał podczas rozmowy z bratem Jerzym. Nabierze ona kształtów w następnym roku.
I jeszcze lingwistyczna ciekawostka: czytając te zapiski, warto zauważyć, jak wkrada się w nie język używany przez Henryka Giedroycia na co dzień, czyli angielski. Widać to zwłaszcza w porównaniu z notatkami z poprzednich lat. Coraz więcej tu angielskich słów (choć zdarzają się też francuskie i włoskie): od częstego wpadania do znajomych na „tea”, po opisy własnego stanu emocjonalnego, np. „my hopes & dreams gone with the wind, as usual”.

Dorota Gut











©ILP