Spis listów

List-53     List do kogoś z Ameryki (Janusz Żółtowski? Jan Drohojowski?)     1940-01-26


Bucuresti 26/I - 40


    Drogi Panie. Pisałem już do Pana, ale zdaje się, że list nie doszedł. Ja po tej katastrofie znalazłem się w Bukareszcie, gdzie sekretarzuję Raczyńskiemu i w najbliższym czasie jadę do Paryża, gdzie mam objąć wydział narodowościowy w prezydium rady ministrów. Jaka jest sytuacja wewnętrzna „emigracyjne swary” etc. nie potrzebuję pisać, gdyż Pan to zapewne wie tak samo dobrze jak ja. Dzisiaj poza wojskiem, pracami jak np. narodowościowymi i praca na kraj, uważam za najważniejsze utworzenie ośrodka nowej myśli politycznej, byśmy przystępując kiedyś do urządzania się z powrotem nie zaczynali wszystkiego tak, jak ostatnio. Ta rzecz potrzebna jest nam, ale również i dla kraju, gdzie w tak strasznych warunkach nie może być mowy o normalnym rozwoju myśli politycznej i może ona przybrać kształty zupełnie karykaturalne. Taki ośrodek mogą stworzyć tylko ludzie młodzi, na których nie ciążą żadne kondemnaty w kraju i którzy nie „rachują się” między sobą. Ma się rozumieć nie może być mowy o odnawianiu kapliczek krajowych jak „Polityka” czy „Falanga”. Siedzę nad tym od 2ch miesięcy i mam grunt z grubsza przygotowany. Zebrałem szczątki „Polityki” (Winiewicz) tj dogadałem się z Wasiutyńskim z O.N.R., a przez niego z Bieleckim[?] i Doboszyńskim[?] oraz z Ciołkoszem z PPS. Wyłapujemy jeszcze młodych ludowców w emigracji. Mam zamiar zacząć wydawać periodyk ideowy oraz wydawnictwa książkowe. To ostatnie już zacząłem. Jest mianowicie w druku już książka – a raczej broszura Wasiutyńskiego „Przyszłe oblicze Polski". Wydaję to tymczasem za swoje pieniądze, tym więcej, że druk w Rumunii jest bodaj najtańszym w Europie. Całego programu jednak nie sfinansuję, a pieniędzy od czynników rządowych czy półrządowych brać nie chcę , by nie być zmuszonym do kompromisów. Rozumie się, że cała akcja nie może mieć charakteru antyrządowego ze względów zasadniczych. Zresztą jak pisałem wyżej mam zająć pewne stanowisko w tym rządzie. Utartym śladem mam ochotę wydębić pieniądze z Ameryki. Rozumiem dobrze – specjalnie liznąwszy Ameryki w roku ubiegłym – że tego rodzaju



inicjatywy nie są ani łatwe ani popularne, tym więcej, że społeczeństwo polskie jest pompowane na cele tak ważne jak wojsko czy filantropia. Sądzę jednak, że nie przeceniam konieczności i potrzeby mojej akcji i to mi upoważnia do zwrócenia się do Pana z prośbą o zajęcie się tą sprawą i ułatwienia nam pracy przez znalezienie na to trochę pieniędzy. Może tu będzie pomocny mjr. Gutowski z Newarku, adwokat do którego nie piszę, gdyż nie mam jego bliższego adresu. Sądzę również, że mec. Gidyński zam. International House SUV Rierside Drive, N.Y. też koło tego pochodzi. Za sumy stosunkowo niewielkie można osiągnąć b. wiele. Gdyby Panowie doszli do wniosku, że da się coś zrobić, to prosiłbym o wyłonienie (?) komitetu, któremu bym przedstawił sprawozdania. Z prawdziwą niecierpliwością czekam wiadomości od Pana. Z innych spraw miałbym wielki prośbę o wszelkiego rodzaju informacje o „ucrainicach” amerykańskich. Są one dla mnie w tej chwili zupełnie bezcenne. Przy Pana znajomościach i kontaktach przypuszczam, że to nie sprawi Panu kłopotu. Proszę zasadzić Gutowskiego, by do tego zasadził również Cariga i Bielawskiego. W ogóle niech Gutowski się do mnie odezwie. Ja w Bukareszcie będę siedział jeszcze z miesiąc, więc tymczasem proszę kierować listy do tutejszej ambasady. Po przyjeździe do Paryża zaraz podam Panu adres.
   Proszę przyjąć serdeczne pozdrowienia
   Jerzy Giedroyć

   PS. Wydawnictwa, które proponuję będą szły w dużej części do kraju.