1963-11-22, Aleksander Małachowski - Jerzy Giedroyc
„Drogi i Łaskawy Panie,
przepraszam bardzo za tak długie milczenie, szczególnie zaś za brak odpowiedzi na Pana list świadczący o chęci przyjścia mi z pomocą. [słowo nieczytelne] jednak w tym, że popadłem w duże tarapaty osobiste i już byłem jedną nogą w Polsce, gdzie obaj moi synowie znaleźli się nagle w szpitalu – jakieś operacje, nos jednemu złamali, drugiemu coś tam znowu innego się stało. I jeszcze kilka podobnych spraw, bo tylko [słowo nieczytelne] wymieniłem.
W tej sytuacji, kiedy nie byłem pewny, czy w ogóle do Francji dojadę, odkładałem list z dnia na dzień aż do tej pory.
Teraz wyjaśniło się o tyle, że już wiem, że 27 listopada wyjeżdżam do Paryża i zaraz potem zgłoszę się do Pana. Dlatego też nie załączam curriculum vitae, o którym Pan pisał, gdyż za parę dni porozmawiamy osobiście.
Bardzo jestem w tej chwili skołowany tym, co mam robić. Czy starać się przedłużać pobyt tutaj (na Zachodzie), czy raczej wracać. Jeszcze teraz po śmierci Ossowskiego całe nasze środowisko jest dosyć przygnębione.
W «Kulturze» warszawskiej to raczej nie czystka, a chęć powrotu do stanu pewnej równowagi. Już mniej więcej była na początku wiadomo, że zarządzanie «Przeglądu [Kulturalnego – przyp. red.]» jest [słowo nieczytelne] takie i że za parę miesięcy potrzebny będzie zespół redakcyjny z prawdziwego zdarzenia.
Czy może wracać do domu i dalej próbować walczyć z wiatrakami, czy starać się tu siedzieć? Zupełnie nie wiem, co robić.
Straszne wrażenie zrobiła na mnie wiadomość o zabiciu Kennedy’ego. Wydawało mi się, że tylko po naszej stronie świata o politycznych sprawach decydują ci, którzy szybciej potrafią strzelać.
Kończę. Do zobaczenia i jeszcze raz przepraszam za tak długie niegrzeczne milczenie.
Wiele serdecznych wyrazów
Aleksander Małachowski”