[HENRYK GIEDROYĆ]
Strony 14, 15


płakałem jak małe dziecko. Uspokoiłem się trochę, wróciłem do samochodu i zacząłem chlać koniak – byle zapomnieć. Nic to, jak na złość wszystko widziałem coraz jaśniej i wyraźniej. W nocy z poniedziałku na wtorek, z 18tego na 19go, przekroczyliśmy granicę polską i wjechaliśmy na teren Rumunji.

   RUMUNIA

   Dnia 19 września 1939 r.
Rano przyjechaliśmy do Czerniowiec (Cernauti). Byłem bardzo zmęczony. Jurka ani śladu. Tatiana wyjeżdża pociągiem do Bukaresztu do Raczyńskiego (auta nie chcą puścić), przed jej odjazdem bardzo się zdenerwowała, po prostu dostała histerji z mego powodu – no, ale ja tylko chciałem jak najlepiej, tylko byłem wprost półprzytomny i nie zrozumiałem polecenia.
Mieszkamy u państwa Steinberg – gościnność tych Rumunów jest ujmująca. Sami zaproponowali mieszkanie wraz z utrzymaniem za darmo, zupełnie nas nie znając (Rotkirchengasse).

   Dnia 20 września
Od rana biegaliśmy z Igorem od domu polskiego do Banca Comerciale o zmianę pieniędzy. Przy obiedzie dowiedziałem się, że Jurek się znalazł. Wieczorem się z nim zobaczyłem.

   Dnia 21 września
Masę bieganiny o pieniądze, o paszport i o wizę tranzytową
Następna