1995-07-07, Wojciech Karpiński - Jerzy Giedroyc
W. Karpiński proponuje zorganizowanie międzynarodowej wystawy malarstwa J. Czapskiego i zwraca się do J. Giedroycia z prośbą o wsparcie:
"Lepszego symbolu niż Czapski dla duchowej – i faktycznej – wspólnoty europejskiej nie znajdą nie tylko Polacy ..."
Szanowny i Drogi Panie,
Myśl o międzynarodowej wystawie Czapskiego, o czym rozmawialiśmy i o czym pisałem do Pana, nie daje mi spokoju. Uprzytomniłem sobie z całą mocą rzeczy: 1. że taka wystawa jest możliwa, nadal jest czas na jej zorganizowanie; 2. że tylko taka wystawa jest realna, inne próby na małą skalę są już spóźnione, jeśli chciałoby się zdążyć na stulecie urodzin, nie będą miały siły przebicia, zostaną bez znaczenia; 3. że moment obecny jest wyjątkowo sprzyjający takiej wystawie, bo leży ona w interesie nie tylko ludzi, którym bliski jest Czapski czy Kultura, czy kultura polska, ale po prostu powinno na niej zależeć wszystkim, którym bliska jest myśl o duchowym zjednoczeniu Europy.
Lepszego symbolu niż Czapski dla duchowej – i faktycznej – wspólnoty europejskiej nie znajdą nie tylko Polacy (dla których jest symbolem emigracji, Katynia, związków polsko-francuskich, rosyjskich, austriackich, niemieckich, czeskich, białoruskich). Także Czesi (urodził się w Pradze; śpiewał z matką Gde domov mój; jego prastryj Leo Thun jest autorem prekursorskiej pracy o literaturze czeskiej ważnej dla ich narodowego odrodzenia). Także Austriacy i Niemcy (niemiecki był jego Muttersprache; niemieckie były niektóre z jego istotnych lektur, przyczynił się do ich promieniowania; choć żył w kręgu malarstwa francuskiego, to niemieccy ekspresjoniści – Beckmann – byli mu wyjątkowo bliscy). Także oczywiście Rosjanie (jego spotkania z elitą lepszej Rosji od Mereżkowskiego, Meyendorffa, Fiłozofowa przez rodzinę Nabokowych, Achmatową po Sołżenicyna; świadek Piotrogrodu w roku 1918; świadek Katynia, tego prawdziwego „kamienia węgielnego” stalinowskiej pojałtańskiej Europy: jej tworzenie rozpoczęło się od zerwania stosunków z rządem polskim, przy niemej zgodzie Zachodu, a jej koniec nastąpił w Warszawie, w Berlinie, w Pradze w 1989 roku, w Moskwie 1991 roku – i w sposób symboliczny w tym dniu, gdy Jelcyn przekazał Wałęsie dokumenty zawierające sowiecką decyzję o wymordowaniu polskiej elity, i gdy stary i już prawie zupełnie niewidzący człowiek w Maisons-Laffitte, którego życie naznaczone było tą sprawą i który stał się jej symbolem, wysłuchał tej wiadomości. I wreszcie Francuzi powinni zrozumieć, że w Czapskim mają wyjątkowego świadka (i bohatera) „promieniowania kultury francuskiej”, o którym tak dużo lubią mówić, lecz tak mało czynią, aby temu promieniowaniu sprzyjać czy po prostu je należycie uznać (Czapski mówiący w Rosji w Gułagu pod portretami Lenina i Stalina do polskich jeńców po francusku o Prouście, lepszego symbolu wielkości francuskiej kultury nie znajdą).
Dla Czechów oznacza więc Czapski europejskie promieniowanie Pragi i jest mostem nie tylko ku tradycji niemieckiej, lecz i francuskiej, i rosyjskiej, i polskiej, ta wielokulturowość bez hegemonicznych zapędów jest dziś dla nich ważna. Dla Niemców jest bardzo interesujący, bo jakby przywraca ich obecność w duchowej Europie i stanowi most nie tylko dla Polski, lecz i do Rosji, i do Francji – i te opcje nie są konfliktowe, lecz wzajemnie się wzmacniające. To samo dotyczy Rosji; autor wędrówek po nieludzkiej ziemi jest jednocześnie jednym z najważniejszych w naszym życiu orędownikiem Rosji europejskiej. Naprawdę, choć szumne słowa wywołały ironiczny jego uśmiech, ale trudno znaleźć lepszego patrona Europy, który by tak istniał dla tylu krajów między Atlantykiem a Uralem.
Wystawa Czapskiego, wystawa wielkiego a zapoznanego malarza, byłaby uznaniem tych wartości kulturalnych, które dzisiaj są szczególnie ważne. I byłaby, z polityczno-duchowego punktu widzenia, jakby zamknięciem trwającej pół wieku Wielkiej Schizmy w Europie. Przeciw ideologicznemu i politycznemu rozłamaniu na Wschód i Zachód protestowali tylko nieliczni – Czapski jest ich symbolem, jak i symbolem tej protestacji jest dom w Maisons-Laffitte, jak i symbolem udziału obu Panów w berlińskim kongresie w obronie wolności kultury. Teraz obrazy Czapskiego powinny pojechać do Berlina – i do Moskwy, i do Warszawy, i do Pragi, i do Paryża. To jest, powtarzam, rodzaj sprawiedliwości dziejowej. I jest to, podkreślam, w interesie wszystkich wysokich stron, czy grup. Dla mnie jest to oczywiste. I jest, że o taką wystawę trzeba wystąpić.
Jeszcze, jak mi się wydaje, jest czas, żeby taka wystawa otwarta została w Pradze 3 kwietnia 1996. Czego do tego potrzeba? Przede wszystkim woli organizacyjnej na najwyższym szczeblu. Znów powtarzam: układ jest niewiarygodnie sprzyjający. Polski Minister Spraw Zagranicznych lubi i ceni symbole, potrafi się nimi posługiwać. Zrozumie, że człowiek, który ma w swoim życiorysie Oświęcim i prace w komitecie pomocy Żydom byłby właściwą osobą, aby teraz podjąć myśl uczczenia (nie propagandowego) człowieka, który jest symbolem Katynia. Ktoś, kto ma w Austrii i zwłaszcza w Niemczech te stosunki, którymi dysponuje Władysław Bartoszewski, nie będzie miał trudu w pozyskaniu właściwych osób w Niemczech (i może w Austrii) dla tej wystawy. Gdy Warszawa, Praga, Berlin będą zapewnione, minister spraw zagranicznych zdoła przekonać Francuzów, że należy „dołączyć”. W Czechach ministrem kultury jest Pavel Tigrid. Trudno o lepszego orędownika takiej wystawy. Kazimierz Dejmek będzie mógł okazać swoją dobrą wolę organizując tę wystawę (bo ministerstwo kultury będzie musiało w tym uczestniczyć). Kto zdoła przekonać i pozyskać Rosjan, to już Dejmek i Bartoszewski będą wiedzieć.
Co jest potrzebne dla urzeczywistnienia tej wystawy? Wydaje mi się, że decyzja dwóch polskich ministrów z poparciem prezydenta i jego kancelarii. Jeżeli będzie decyzja i przyznane środki (te środki ni mogą być problemem, corocznie w każdym z tych krajów organizuje się dziesiątki wystaw, często bezsensownych, więc dla ważnej wystawy muszą się znaleźć fundusze), wówczas trzeba wyszukać dwie osoby. 1. Kogoś, kto nadzorowałby decyzje „polityczne” co do wystawy w różnych krajach; 2. Kogoś, kto zająłby się organizacją techniczną wystawy (rozmowy o wypożyczeniu obrazów, ubezpieczenia, transport, zapewnienie jakiegoś sekretariatu, przygotowanie techniczne katalogu, kontakty z prasą). Muszą to być specjaliści, ludzie zarazem sprawni, fachowi i oddani. Ministrowie mogliby mieć jakieś osoby na oku (choć nie jestem pewien). Wybór jest decydujący w powodzeniu imprezy. Na pierwszą osobę (bądź na jej doradcę) widziałbym może kogoś z Woźniakowskich. Drugą osobą musi być ktoś, kto umie organizować międzynarodowe wystawy i musiałby być pozytywnie nastawiony do Czapskiego (odpada moim zdaniem Ryszard Stanisławski, emerytowany dyrektor muzeum w Łodzi, który ma duże znajomości w zachodnim świecie muzealnym, lecz jego artystyczne preferencje stały zawsze w antypodach gustów Czapskiego; nie doceniał, w niewiarygodny sposób jego malarstwa i kiedyś i teraz; dał tego dowód współorganizując w 1983 wystawę w Beaubourgu, powtórzył to organizując w Bonn w 1984 wystawę Europa, Europa). Może Marek Rostworowski, nie wiem jednak, czy nie pamięta Czapskiemu krytycznej recenzji z wystawy Polaków portret własny zamieszczonej w Kulturze. Jestem przekonany, że przy dobrej woli takie dwie osoby się znajdą.
Zaznaczam dla jasności, że nie chciałbym i nie mógłbym nie tylko być żadną z tych osób, ale też uczestniczyć w żadnych pracach organizacyjnych. Mógłbym, gdyby była potrzeba, oraz gdyby zapewnione były środki finansowe i zaplecze organizacyjne, przyczynić się do dwóch rzeczy: mógłbym dokonać wyboru obrazów i rysunków na taką wystawę (jak pisałem, jest to proste, bo głównym źródłem byłoby Muzeum Narodowe w Warszawie i przede wszystkim zbiory szwajcarskie z wystawy w Vevey w 1990 i wystaw w Polsce w 1992) oraz mógłbym pomóc w napisaniu katalogu (napisaniu, nie w technicznej produkcji, nie w makietach, nie w tłumaczeniu).
Teraz konkluzja: uświadomiłem sobie, że wystawa taka jest realna i bardzo potrzebna. Trzeba wykorzystać szansę, choć oczywiście nie ma pewności, że próba się powiedzie. Trzeba jednak wykonać zasadniczy krok, jakim jest napisanie do osób, które miałyby podjąć „polityczne” i „strategiczne” decyzje. Jestem przekonany, że powinien napisać w tej sprawie Pan. Tylko Pana głos może naprawdę zmobilizować tych, od których zależy powodzenie całego pomysłu. Oto adresy:
Lech Wałęsa, Prezydent RP, Pałac Prezydencki, 00-071 Warszawa, ul. Krakowskie Przedmieście 48/50.
Min. Andrzej Zakrzewski, Kancelaria Prezydenta RP, adres jak wyżej.
Kazimierz Dejmek, Minister Kultury i Sztuki, Ministerstwo Kultury i Sztuki, 00-071 Warszawa, ul. Krakowskie Przedmieście 15/17.
Władysław Bartoszewski, Minister Spraw Zagranicznych, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, 00-058 Warszawa, ul. Jana Christiana Szucha 23.
Pavel Tigrid, Minister Republiki Czeskiej, 118 11 Praha 1, Vajdstejnske namesti 4.
Jak Pan widzi, sprawa ta nie daje mi spokoju i zalewam Pana tasiemcowymi listami zamiast pracować nad zakończeniem książeczki o Czapskim, które muszę posłać do wydawnictwa przed moim wyjazdem do Warszawy w drugiej połowie lipca.
Łączę serdeczne ukłony
Wojciech Karpiński