Miłosz o swojej podróży po Vancouver Island

Czesław Miłosz - Zygmunt Hertz

Czesław Miłosz relacjonuje Zygmuntowi Hertzowi swoją podróż po Vancouver Island, a także powrót w stronę Kalifornii.

Drogi Zygmunt,
Donoszę, że jesteśmy żywi i zdrowi, wróciwszy z podróży. Zrobiliśmy 2800 mil, spaliśmy w namiocie, z wyjątkiem paru dni deszczowych w górach, jedliśmy w restauracjach bo Janka chciała mieć wakacje od kuchni, a to kosztuje w USA i Kanadzie mniej więcej ⅓ tego co w Europie, bo brak jedzeniowego rytuału i nikt na Ciebie nie patrzy krzywo jeżeli zjesz za 80 centów. Vancouver Island: w środku śnieżne góry i las, od oceanu i na północy dzicz, jakieś 200 mil szosy wzdłuż wschodniego brzegu t. j. wzdłuż zatoki, miejscami smród papierni (plaga całego północnego brzegu Pacyfiku), ale na północ od Nanaimo doskonałe plaże z olbrzymim przypływem i odpływem, woda ciepła jak w Atlantyku, nagrzewa się na tych piaskach, tak że pierwszy raz kąpaliśmy się w Pacyfiku nie szczękając zębami (bo np. i w San Diego, na meksykańskiej granicy, woda zimna). Dotarliśmy aż do Kelsey Bay, gdzie kończy się droga i gdzie można wziąć prom do Prince Rupert (20 godzin!), a to już u drzwi Alaski. Krajobrazy ładniejsze niż Morze Śródziemne bo morze, las i las jodłowy a zewsząd szczyty śnieżnych gór. Ale i tu na week-end samochodowe piekło i cała Victoria, która jest na południowym cyplu wyspy, rusza jedyną drogą na północ, na te sławne ich plaże. Problemy pollution i ceny działek nad morzem wyspekulowane do granic nawet ponad kalifornijską miarę. Taki to świat. A kiedy wracaliśmy promem z Victorii do Stanów, jechała nim rodzina turystów-Eskimosów, z samochodem naturalnie. W katalogu biblioteki miejskiej w Parksville znalazłem 3 moje książki m. inn. Historii polskiej literatury. Na Vancouver Island? Coprawda katalog na 14 małomiasteczkowych bibliotek. Potem wróciliśmy przez góry. Stan Washington ze względu na wspaniałe kolumnowo-paprociowate lasy jak zawsze uroczy tylko że dżdżysty. A na przełęczach prawie że śnieg, nie deszcz. Na granicy Oregonu postanowiłem jednak zwiedzić muzeum Maryhill. Obłąkane miejsce. Pustynia, w dole w kanionie bez źdźbła trawy Columbia River, ponura, szara, a na wyżynie wariat-milioner zbudował muzeum w stylu holenderskim z 17 wieku i tam: portret Cara Mikołaja IIgo, rzeźby Rodina, tudzież królowa rumuńska Maria pod wielkimi postaciami – na portretach, fotografiach, […]

List najprawdopodobniej ma dalszy ciąg, którego nie udało się odnaleźć.

Pomiń sekcję linków społecznościowych Facebook Instagram Vimeo Powrót do sekcji linków społecznościowych
Powrót na początek strony