1963-11-24, Aleksander Wat - Jerzy Giedroyc
„Drogi Panie Jerzy,
Bardzo a to bardzo cieszę się, że mój Stiekłow spodobał się Panu. Myślę, że przecież ukaże się w «Kulturze» najpierw, bo chociaż Souvarine odgraża się, że zrobi ten numer na Nowy Rok, ale nie bardzo wierzę. Zresztą, kto poza specjalistami czyta «Contrat Social»?
Co do Portretu Stalina, temat jest tak ogromny i ważki, że nie chciałbym go utrudnić hermetyzmem, psuć aluzyjnością i szkicowością. Więc ma już około 100 stron maszynopisu i byłby gotów przed naszym wyjazdem. Razem z Polityką (ponad 100 stron) stanowić może zwięzłą i jednolitą, zarówno w temacie, jak i metodzie pisarza («dla ludzi», dla zachodniego czytelnika jako tako inteligentnego i wykształconego). Politykę doślę w 3 tygodnie po przybyciu do Berkeley.
A wtedy, myślę, że prędko bym opracował (tzn. rozjaśnił, ale nie przesadzał zanadto, bo mi szkoda na to czasu) trzy szkice literacko-polityczne: [tytuł nieczytelny], Klucz i hak, [tytuł nieczytelny]. Rozjaśnione, porządne, stanowią, myślę, książkę dość jednolitą, o szerokim, ale określonym kręgu idei, przy czym starałbym się uwypuklić cel [słowo nieczytelne]. (Byłaby to rzecz dla czytelnika krajowego i o nim będę myślał przy opracowaniu definitywnym, ale może okaże się, że odhermetyzowany – w ramach możliwości – stanie się dostępny i poza krajem?). Ja ciągle się do tego nie zabrałem, bo myślałem o gwałtownych zmianach, czyli o napisaniu na nowo. Szkoda na to czasu, są inne zadania, co z wozu spadło itd. W każdym razie odrzuciłbym ornamentykę i wydobył treść intelektualną nową i to nie zabierze mi wiele czasu. Myślę, że przed marcem mógłbym to Panu nadesłać.
A wtedy doszłaby rzecz trzecia, dla mnie istotna: nie wybór wierszy, bo na to zawsze czas, ale zbiorek nowych wierszy (około 3 arkusze), do których doszłyby Wiersze śródziemnomorskie (z dodatkami usuniętymi przez cenzurę). Wydano go w 2250 egz., ale rozeszły się w ciągu miesiąca i wiem, że teraz w związku ze skandalem egzemplarze będą sprzedawane na czarnej giełdzie książek! Razem rzecz byłaby [na] ok. stron 70-80.
Do styczniowego numeru (pamiętników nie podroży) może by Pan dał wiersze? Kilka jest politycznych, a niepolityczne wydają mi się niezbędną sublimacją tamtych. Natomiast przekłady ze [nazwisko nieczytelne] są ni przypiął, ni przyłatał, więc wycofuję je. Ale przesyłam wiersz na śmierć Kennedy’ego, która mną wstrząsnęła tak głęboko, jak [nieczytelne]: ten splot tragedii osobistej z wielką historią! Odczuwam ją jako zbrodnię sakralną królobójstwa, przestąpienie wielkiego tabu moralnego. Co Pan myśli o tym? Niewątpliwie osobnik był odesłany do Ameryki przez MGB [Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR – przyp. red.], skoro nie robiono trudności z wyjazdem jego żony Rosjanki? Ale to nie byłoby w interesie Sowietów, wskazuje zatem na sprzysiężenie, na to, że już MGB jest [nieczytelne] przy obecnym «poliagentyzmie» nie ma dostatecznej kontroli nad swymi agentami. Świat boi się maccartyzmu w Ameryce, obawy to słuszne i groźne, ale jeśli chodzi o stosunki z Sowietami, to ewolucja będzie raczej (chyba) pożyteczna. Ale jak mieć tu korzyści, [nieczytelne]? Czy amerykańscy bossowie potrafią to wymanipulować?
Jesteśmy dwunastego definitywnie, żeby nie narazić się na zimno i recydywę. Liczę bardzo na tamtejszy klimat, że utrwali moją obecną dobrą formę.
Oczekuję wizyty Pana. Jeżeli nie przyjechałem do M.-L., to dlatego, że naprawdę chuchałem na siebie, obnoszę siebie jak naczynie pękające, unikam wszelkich zmęczeń.
Dziś rano przyjechał Słonimski, spotkam się z nim wieczorem. Bardzo się z tego cieszę.
Serdeczności wiele łączę
oddany Aleksander Wat
Przed odesłaniem Stiekłowa (ewentualnie wierszy) do drukarni, prosiłbym o zwrot na 1 dzień, żeby poczynić drobne poprawki definitywne. A.”.