O Zofii Hertz
Jerzy Giedroyc w "Autobiografii na cztery ręce" opowiadał o roli, jaką w Instytucie Literackim pełniła Zofia Hertz: „Na głowie Zosi była od początku cała administracyjna strona Kultury. Ale jej wpływ na politykę Kultury i na mnie był zawsze bardzo wielki. Ma ona bardzo dużo zdrowego rozsądku i wielokrotnie umiała mnie powstrzymać przed rozszerzaniem frontu, angażowaniem się w nowe i ryzykowne przedsięwzięcia; jej interwencje nie zawsze były skuteczne, ale kilka razy uchroniły Kulturę od poważnych głupstw. Potrafiła też załatwiać wiele spraw dzięki umiejętności nawiązywania przyjacielskich stosunków z ludźmi. Jest widomą ilustracją mojej teorii, wedle której w Polsce najważniejsze są kobiety”.
Natomiast w szkicu Wacława Zbyszewskiego "Zagubieni romantycy" znajdujemy takie oto dopełnienie tego opisu: "Także ona decyduje o ludzkich stosunkach w laffitte'owskim gnieździe. Bez niej nigdy by się ten Zespół czy grono nie utrzymały. Ona zlikwidowała jednych, ona przyhołubiła drugich. (...) Ale nade wszystko, Zosia Hertz ma jakąś piekielną witalność, jakąś niespożytą energię. Może by Giedroyc mógł cudem jakimś znaleźć równie idealną korektorkę, maszynistkę, sekretarkę, administratorkę i... kucharkę oraz panią domu w jednym. Byłby to cud. Ale takiego dynamo, tego ładunku inicjatywy na pewno by znaleźć nie mógł, bo sądzę, że w całej Polsce go nie ma".