Zdjęcie
Iwan Kedryn-Rudnycki. Fotografia ze zbiorów Towarzystwa Naukowego Szewczenki w Nowym Jorku / Sygn. sm00054
© INSTYTUT LITERACKI

Kedryn - jeden z ukraińskich przyjaciół Giedroycia


MARIUSZ SAWA

Jerzy Giedroyc

Redaktor
ur. 27 lipca 1906 r. w Mińsku
zm. 14 września 2000 r. w Maisons-Laffitte
Pseudonim: Redaktor, Jerzy Giedroyc

Iwan Kedryn-Rudnycky

Inny, Publicysta, Historyk
ur. 22 kwietnia 1896 w Chodorowie
zm. 4 marca 1995 w Jersey City
Pseudonim: Iwan Kedryn, Iван Кедрин, Iван Кедрин-Рудницький, Iwan Kedryn-Rudnickyj, Iwan Kedryn-Rudnycky

Ukraiński krąg „Kultury” był szeroki i można z czystym sumieniem stwierdzić, że jest dobrze znany historykom. Znajomości Redaktora z ukraińskimi intelektualistami zaowocowały przedsięwzięciami i tekstami, które na trwałe wpisały się w dzieje polsko-ukraińskiego porozumienia. Jednakże w obrębie wspomnianego zagadnienia istnieją pewne drobne luki, które można zapełnić. Jedną z nich są kontakty Jerzego Giedroycia z Iwanem Rudnyckim (1896-1995), publikującym i działającym pod pseudonimem Kedryn.
Jego postać nie jest znana szerszemu ogółowi, ani w Polsce, ani na Ukrainie. Więcej słyszy się o jego siostrze Milenie, swego czasu posłance na Sejm II RP, czy Antonie – światowej sławy muzyku. Jedynie historycy zajmujący się problematyką polsko-ukraińską od lat czerpią z jego imponującej spuścizny dziennikarskiej. Kedryn był bowiem przede wszystkim dziennikarzem, do którego przylgnęło nawet miano „patriarcha ukraińskiej żurnalistyki”.
 
Od "Diła" do "Buntu Młodych" i "Polityki"
Swoją publiczną karierę zaczynał w strukturach Ukraińskiej Republiki Ludowej. Na emigracji w Wiedniu zaprzyjaźnił się z Jewhenem Konowalcem, późniejszym założycielem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Andrijem Melnykiem. Wybrał jednak nurt demokratyczny i po powrocie do Galicji znajdującej się już w polskiej strefie wpływów, oprócz pracy w prestiżowym dzienniku ukraińskim „Diło”, wstąpił do Ukraińskiego Zjednoczenia Narodowo-Demokratycznego (UNDO). W końcu lat 20. został sekretarzem prasowym tejże partii oraz korespondentem Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej w Warszawie. Dzięki temu dobrze poznał polskie życie polityczne. Jego pozycja w „Dile” stała się bardzo silna. U progu lat 30. został szefem działu politycznego gazety, co w praktyce oznaczało tak naprawdę przejęcie jej, zwłaszcza w sytuacji, gdy Wasyl Mudry, redaktor naczelny, przebywał w polskich więzieniach. Kedryn na skutek własnej wizji unormowania relacji z Polakami skonfliktował się w UNDO z samym jej przywódcą (Mudrym), a z czasem innymi bardziej radykalnymi działaczami jak Dmytro Palijiw, czy nawet Milena Rudnycka. Usiłował ukierunkować politykę w kierunku antysowieckim w celu wywalczenia niepodległości ukraińskiej z centrum w Kijowie. Z tego powodu popadał w konflikty zarówno z Galicjanami, związanymi z byłą Zachodnioukraińską Republiką Ludową (ZUNR), dla których Galicja była „ukraińskim Piemontem”, i rusofilami (tzw. moskalofilami) reprezentującymi różne opcje prorosyjskie, a zarazem antyukraińskie; oraz rzecz jasna z komunistami. Starał się lawirować pomiędzy dobrymi stosunkami z rodzimymi demokratami i nacjonalistami, od których niejednokrotnie zaznał ataków prasowych. Nie było to łatwe z uwagi na jego przyjaźń z Konowalcem, jak i niektórymi Polakami sprzyjającymi Ukraińcom, których nazywał „białymi krukami”. Kedryn miał do Polaków wielki żal po zawarciu przez nich pokoju w Rydze z Rosją i przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego ubolewał, że państwo polskie nie wypracowało skutecznych i trwałych mechanizmów na współżycie obu narodów. Uważał, że Ukraińcy byli traktowani jak obywatele drugiej kategorii, a polskie elity polityczne nie były wiarygodnym partnerem do rozmów. Lepiej odnajdywał się we współpracy publicystycznej. I właśnie na gruncie „Buntu Młodych” (od 1937 roku pod nazwą „Polityka”) spotkał Jerzego Giedroycia, który popierał ukraińską państwowość nad Dnieprem i autonomię w Galicji.
 
 
Wojna w "Krakiwskich Wistiach"
Lata wojny w przypadku Kedryna są najbardziej zagadkowym okresem w jego życiu. Wiadomo, że do mniej więcej połowy 1940 roku pracował w Krakowie w redakcji „Krakiwskich Wisti” – ukraińskiej gazecie nadzorowanej przez Niemców. Z cyklu artykułów bardzo krytycznie odnoszących się do polskiej przedwojennej polityki wewnętrznej i zewnętrznej powstała książka „Przyczyny upadku Polski”. Nie jest jasne dlaczego Rudnycki został zwolniony z redakcji i w jakich okolicznościach. Być może miały na to wpływ jego korzenie; matka była z pochodzenia Żydówką. W każdym razie Kedryn po wojnie, najpierw w Austrii, a po 1949 roku w USA, nigdy tak naprawdę nie odżegnał się od swoich poglądów głoszonych w okresie okupacji niemieckiej. Do końca życia operował przyjętymi wówczas interpretacjami i używał nieustannie tych samych pejoratywnych określeń. Gdy w 1975 roku wydał w Nowym Jorku wspomnienia „Życie, wydarzenia, ludzie” spadła na niego ze strony polskiej krytyka, również z łamów „Kultury”. Nadużywaną „powersalską” Polskę napiętnował Józef Łobodowski[1] i sam Kedryn tłumaczył się z używania tego terminu w jednym z listów do Jerzego Giedroycia.
Wróćmy jednak do wczesnych lat powojennych. Polscy politycy emigracyjni, mimo iż oszukani przez mocarstwa zachodnie i Związek Radziecki, znajdowali się w dużo lepszej sytuacji niż ich ukraińscy bracia. UNR-owski rząd emigracyjny nie był prawdopodobnie, w przeciwieństwie do polskiego, uznawany przez żadne z państw. Nad wieloma działaczami ukraińskimi ciążyła odpowiedzialność za współpracę z hitlerowcami. Byli rozbici a powołany w 1948 roku przed-parlament ukraiński - Ukraińska Rada Narodowa - wkrótce zaczął się rozpadać. Nie było zgody co do stosunku wobec wydarzeń na Ukrainie, gdzie jeszcze trwała walka z Sowietami. W rozmowach zjednoczeniowych nie brali udziału hetmańcy (zwolennicy Hetmanatu Pawła Skoropadskiego), za niedługo oddzielili się banderowcy (skłóceni zresztą z melnykowcami oraz innym odłamem OUN – dwijkarami), w ciągu paru lat wyszła z UNRady część demokratów. Ukraińcy chcieli przy polskiej pomocy odnaleźć się we współczesnym świecie. Między innymi podczas rozmów Kedryna z Mikołajczykiem liczono na dotarcie do Amerykanów. Szybko zdano sobie sprawę, że na polu politycznym porozumienie z Polakami nie dojdzie do skutku. Najważniejszym punktem spornym stały się ziemie wschodnie przedwojennej RP, których ani Polacy ani Ukraińcy nie zamierzali się wyrzec.
 
 
Lata w USA
Wobec niepowodzeń politycznych dyskusja przeniosła się w wymiar kontaktów publicystycznych i koleżeńskich. Na początku lat 50. w Nowym Jorku z udziałem endeka Klaudiusza Hrabyka i historyka Iwana Łysiaka-Rudnyckiego (siostrzeńca Kedryna) próbowano stworzyć Towarzystwo Polsko-Ukraińskie. Z jego twórcami korespondował zarówno Kedryn jak i Giedroyc. Planowana organizacja nie powstała, ale dzięki zabiegom Łysiaka, odżyły kontakty Kedryna z Giedroyciem. W 1951 roku Rudnycki zgodził się na prowadzenie w „Kulturze” „stałej rubryki ukraińskiej”, co niestety z jego udziałem nie doszło do skutku. Być może nie sprzyjał temu pełen problemów okres w jego życiu. Dwa lata wcześniej przybył z Austrii do USA. O ile w Europie był nauczycielem w gimnazjum ukraińskim w Insbruku i dawał sobie radę finansowo, o tyle w Stanach musiał najpierw pracować u brata Antona na kurzej fermie, potem zaś w fabrykach Filadelfii i Nowego Jorku. Dopiero w 1952 roku zatrudniono go w słynnym ukraińskim dzienniku „Swoboda”. Honorarium za teksty wystarczyło mu na opłacenie mieszkania i telefonu, o czym żalił się w liście do naczelnego „Kultury”. Giedroyc zamierzał dzięki Kedrynowi uzyskać dostęp do ukraińskiej prasy na Zachodzie, ale nic nie wskazuje na to, by taka współpraca zaistniała na większą skalę.
 
Kolejne ślady kontaktów Kedryna z Giedroyciem pochodzą już z lat 60. Rudnycki miał za sobą stworzenie Związku Ukraińskich Narodowych Demokratów (SUND), partii, która bez większych sukcesów została rozwiązana po kilkunastu latach, a także sukces w powołaniu Związku Ukraińskich Dziennikarzy Ameryki (SUŻA). Współzałożył także „Wisti kombatanta”, pismo weterańskie. I to właśnie działalność w tej dziedzinie stała się przyczyną nieporozumień, ale także ożywienia wzajemnych relacji. „Kultura” wydrukowała wspomnienia gen. Pawło Szandruka, przedwojennego oficera polskiego, który w latach wojny służył pod niemieckim zwierzchnictwem, a po jej zakończeniu został odznaczony przez gen. Władysława Andersa krzyżem „Virturi Militari”. Jednocześnie ukraiński dowódca został zaatakowany w Polsce przez komunistów. Ukraińcy w wolnym świecie podzielili się. Borys Lewycki nazwał wspomnienia Szandruka „głupkowatymi i nieprawdziwymi kolaboranckimi medytacjami”. Po tej samej stronie stanął także Kedryn.
 
Jeden tekst
W 1976 roku w „Kulturze” ukazała się recenzja autorstwa Bohdana Osadczuka wymienionej już wspomnieniowej książki Kedryna[2]. W tym samym roku po przeczytaniu w „Wistiach kombatanta” artykułu dotyczącego Ukraińców i II Korpusu Giedroyc zwrócił się do Rudnyckiego z prośbą o opublikowanie jego uwag we wspomnianym periodyku. Jakiś czas potem poprosił redaktora „Swobody” o tekst na temat Jana Stanisława Łosia, polskiego arystokraty propagującego porozumienie polsko-ukraińskie przed wojną. Kedryn zaproponował więc artykuł o „białych krukach”, który w 1977 roku został wydrukowany w „Kulturze” i dotyczył „tych Polaków, którzy w latach 1919-1939 ustosunkowali się krytycznie, a niekiedy wręcz wrogo do polityki narodowościowej rządów warszawskich, co było tym bardziej znamienne, że przeczyło ogólnym nastrojom społeczeństwa polskiego, kształtowanym pod wpływem ideologii Narodowej Demokracji[3]. Poza tym jednym artykułem Kedryn w „Kulturze” nic już nie opublikował. Trzeba tylko przypomnieć, że w życiu prywatnym był praktykującym grekokatolikiem; takim, dla którego Cerkiew ukraińska, zarówno greckokatolicka jak i prawosławna, pełni rolę utrwalania narodowych wartości. Rudnycki nie miał więc uprzedzeń wobec prawosławia o ile służyło ono Ukraińcom. Był zarówno bliskim współpracownikiem metropolity Andreja Szpetyckiego, władyki Iwana Buczki, jak i przyjacielem prawosławnego hierarchy Mstysława Skrypnyka. Przeprowadzony z nim wywiad obiecał przesłać Giedroyciowi z zamiarem publikacji, czego nie sfinalizowano.
 
Lata 70. dla ukraińskiej diaspory to czas głębokiego kryzysu ukraińskich struktur UNR na wychodźstwie. Wyodrębniła się grupa prosowiecka, która wspierała procesy demokratyzacji na Ukrainie Sowieckiej. Wystąpiła z UNRady, którą odtąd usiłowano skonsolidować. Po śmierci jednego z przewodniczących Kedryn został pełniącym obowiązki szefa przed-parlamentu. Na skutek konfliktu między ówczesnym prezydentem Mykołą Liwyckim urzędującym w Monachium i Kedrynem reprezentującym silny ośrodek amerykański UNRada została rozwiązana przez prezydenta w 1978 roku. W tym gorącym dla siebie czasie starał się udzielać na rzecz polsko-ukraińskiego porozumienia dyskutując z Giedroyciem na temat planowanej deklaracji dotyczącej współpracy obu narodów. Proponował, by zacząć deklarację zapowiedzią utworzenia polsko-ukraińskiego antysowieckiego frontu, zauważając jednocześnie, że w przypadku rozpadu imperium o kształcie tego rejonu świata zadecyduje czynnik siłowy, a nie oświadczenia emigrantów. Dokument, który ukazał się w „Kulturze” w 1977 roku[4], nawoływał emigrantów z Europy Środkowej i Wschodniej do zjednoczenia się wokół wspólnego celu, jakim było obalenie ZSRR, który intensywnie i skutecznie rusyfikował Ukraińców. Kedryn na spotkaniu z Giedroyciem w Paryżu w 1977 roku wyraził niezadowolenie z niefortunnego jego zdaniem sformułowania o tym, że autorzy listu pragną sytuacji, w której Ukraińcy będą mogli się wypowiedzieć czy chcą niepodległej Ukrainy. Dla Rudnyckiego bezdyskusyjne było, że jego rodacy nie tyle życzą sobie warunków do swobodnej wypowiedzi na ten temat, co po prostu niepodległości się domagają i tak to należało w jego mniemaniu ująć.
 
W 1990 roku Kedryn wypowiedział się, że „Kultura” była dla niego zawsze kontynuatorką przedwojennych idei „białych kruków”, a dla Ukraińców diaspory stanowiła niedościgniony wzór. Z niecierpliwością wyczekując niepodległości Ukrainy podczas ostatniego spotkania z Giedroyciem zapytał go jak ten radzi sobie z kompletowaniem treści czasopisma, od kiedy zabrakło Łobodowskiego, czy Mieroszewskiego. Otrzymał odpowiedź: „Jeszcze nigdy nie miałem tylu ciekawych materiałów, jak teraz. Przysyłają z Polski”.
 
Mariusz Sawa
          
 
[1] J. Łobodowski, Dzieje osiemdziesięciolecia, „Kultura” 1977, nr 5/356, s. 79.
[2] B. Osadczuk, wspomnienia Kedryna, „Kultura” 1976, nr 11/350, s. 115-116.
 
Pomiń sekcję linków społecznościowych Facebook Instagram Vimeo Powrót do sekcji linków społecznościowych
Powrót na początek strony