PAWEŁ SOWIŃSKI
Seth G. Jones, A Covert Action: Reagan, the CIA, and the Cold War Struggle in Poland, New York-London: W.W. Norton and Company, 2018.
Jessie Labov, Transatlantic Central Europe. Contesting Geography and Redefining Culture beyond the Nation, Budapest: CEU Press, 2019.
Nawet największe gwiazdy zawsze tworzą konstelacje – ta uniwersalna zasada znajduje coraz silniejsze oparcie w najnowszych badaniach nad dziejami polskiej emigracji antykomunistycznej po 1945 roku. Książka Setha G. Jonesa ukazała się we wrześniu 2018 roku w Stanach Zjednoczonych. Autor jest amerykańskim analitykiem i profesorem Center for Strategic and International Studies (CSIS) w Waszyngtonie. W tej instytucji pracował niegdyś Zbigniew Brzeziński. Jones koncentruje się na amerykańskim wsparciu dla „Solidarności” w latach 80. XX wieku. Niemniej jednak w swoich rozważaniach odwołuje się do wielu postaci polskich i amerykańskich, cofając się w czasie nawet do początku lat 50.
Jones ukazuje genezę polskiego oporu wobec rządów komunistycznych w kontekście roli emigracji, a w szczególności paryskiej „Kultury”. Akcentuje duże znaczenie intelektualne „Kultury” oraz wielką niezależności poczynań redaktora Jerzego Giedroycia. Wskazuje, że „Kultura” była polskim dziełem, powstała samodzielnie; jednocześnie podkreśla jej związki ze światem zachodnim, a nawet z instrumentami polityki amerykańskiej. Doświadczenie historyczne uczy, że nowe inicjatywy muszą często zabiegać o wsparcie zewnętrzne, aby przetrwać trudne początki i w miarę szybko zaktywizować się politycznie. Takie sojusze nie muszą oznaczać ograniczenia niezależności, mogą ją wręcz zwiększyć, a na współpracy korzystają obie strony. Jedna nie jest więc wykorzystywana przez drugą. Tak było również w przypadku opisywanej przez Jonesa cichej, ale partnerskiej przyjaźni polsko-amerykańskiej okresu zimnej wojny.
W 1949 roku w sytuacji zagrożenia bytu „Kultury” – przekonuje Jones – Giedroyc szukał wsparcia w USA, początkowo w sposób jak najbardziej jawny (zbiórki społeczne, kwesty przy różnych okazjach, szukanie sponsorów). To jednak nie przyniosło dużych darowizn. Tymczasem „Kultura” potrzebowała 14 tysięcy dolarów rocznie, żeby przetrwać. Jones opiera to stwierdzenie na opublikowanej korespondencji Giedroycia z Melchiorem Wańkowiczem1. Zimą 1950/51 roku Józef Czapski, bliski współpracownik Giedroycia, po raz drugi pojechał po pomoc do Stanów Zjednoczonych. Tam skontaktowali się z nim przedstawiciele Office of Policy Coordination (OPC). Było to ciało rządowe, jak ujął autor – nowo utworzone ramię tajnych akcji CIA, powołane przez administrację prezydenta Trumana. Dwaj urzędnicy amerykańscy – niewymienieni w książce z nazwiska – zaoferowali „Kulturze” 10 tysięcy dolarów rocznie. W zamian „Kultura” miała rozszerzyć kolportaż na Zachodzie oraz zwiększać przemyt wydawnictw do Polski. „Giedroyc i Czapski się zgodzili” – stwierdza Jones. Tę część wywodu autor opiera się na bliżej nieznanych źródłach, na swoich „rozmowach z wieloma osobami”, zapewne z kręgu rządu USA, być może bliskimi CIA.
Amerykańscy specjaliści od tajnej wojny informacyjnej ze Związkiem Radzieckim nadali tej operacji kryptonim QRBERETTA. Spotkanie Czapskiego z CIA symbolizuje początek programu książkowego dla Europy Wschodniej, który trwał do 1990 roku. Książki miały pobudzać do niezależnego myślenia za żelazną kurtyną. „W następnych dekadach CIA zwiększała wsparcie dla „Kultury” – zwraca uwagę Jones. Giedroyc zaś powiększał przemyt książek do Polski, publikował również setki wydawnictw. Jones ocenia: „CIA relatywnie skromnie finansowała «Kulturę»”. Kwoty wahały się między 20 a 60 tysięcy dolarów rocznie do połowy lat 60., później wzrosły do 100 tysięcy dolarów rocznie. Ta ostatnia cyfra pochodzi z kolekcji Foreign Relations of the United States (FRUS), zawierającej dokumenty rządu USA, od pewnego czasu jawne i dostępne na stronie internetowej Departamentu Stanu USA. Sumy te świadczą wymownie o dużym uznaniu rządu amerykańskiego dla tytanicznej pracy małego zespołu „Kultury”.
W mojej ocenie książka Jonesa jest wyważoną próbą ujęcia tej skomplikowanej problematyki. Autor włożył wiele wysiłku, aby naszkicować polski kontekst i oddać pierwszoplanową rolę emigracji w procesie odzyskiwania niepodległości w Polsce. Jednoczenie dotarł do nieznanych źródeł amerykańskich, a więc usytuował badania nad m.in. o „Kulturze” w perspektywie transatlantyckiej. Na kartach tej książki nie pojawiają się stwierdzenia sugerujące agenturalność lub inny rodzaj uzależnienia emigracji – np. w sprawach polityki wydawniczej. Jones maluje obraz partnerstwa polsko-amerykańskiego na rzecz wolności. Pokazuje dobitnie, że relacje polsko-amerykańskie tego czasu to problem wszechstronny i fascynujący. Jak każde dzieło, książka Jonesa ma również pewne mankamenty. Mogła by być lepiej udokumentowana źródłowo. Nie jest to jednak wina autora. Akta tajnych służb zazwyczaj są odtajniane stopniowo i tutaj też mamy do czynienia z takim właśnie procesem.
Nie ulega wątpliwości, że w czasie zimnej wojny rząd Stanów Zjednoczonych zrobił bardzo dużo dla wcielenia w życie idei wolnego społeczeństwa w Polsce i całej Europie Wschodniej. Książka Jonesa dodaje nowe elementy do tej znanej od lat tezy. Amerykański badacz zwraca uwagę na rolę tajnych operacji. Kwoty przekazywane Instytutowi Literackiemu – z programu wsparcia amerykańskiego korzystali również inni wydawcy i księgarze – okazywały się znaczącym wsparciem dla całej konstrukcji emigracji politycznej, zwiększały swobodę wydawniczą i możliwości oddziaływania na kraj. Bez pomocy amerykańskiej znacznie gorzej prezentowałaby się również oferta tzw. drugiego obiegu w kraju (książki i czasopisma drukowane potajemnie w Polsce). Polski ruch wydawniczy korzystał bowiem zarówno intelektualnie, jak i finansowo z pomocy emigracji politycznej na Zachodzie. Patrząc po latach, wspólne działanie było budowaniem sojuszu transatlantyckiego – mimo żelaznej kurtyny – na długo zanim Polska została przyjęta do NATO.
Czy jednak wszystko zależało od wsparcia amerykańskiego? Oczywiście – nie. Nikt w historii nie może samodzielnie wpływać na bieg wydarzeń. Wymowę książki Jonesa, który ujawnia tajne finansowanie „Kultury” ze środków CIA, można złagodzić na różne sposoby. „Kultura” przetrwałby – zapewne w mniejszej skali – i bez pomocy rządu USA. Ważnym głosem w debacie na temat stopnia zależności paryskiej „Kultury” od mecenatu amerykańskiego jest najnowsze dzieło Jessie Labov. Labov jest uznaną amerykańską badaczką przenikania idei między Wschodem a Zachodem w czasie zimnej wojny i znawczynią transnarodowych sieci literackich. Stosuje nowoczesne metody humanistyki cyfrowej. Zebranie i opracowanie danych na temat „Kultury” zajęło jej kilka lat i wymagało stworzenia zespołu. Ekipa ta nie tylko pomagała w przenoszeniu danych do komputera, ale również weryfikowała materiały archiwalne, odnajdywała dodatkowe informacje. Książka Labov przynosi zatem porcję wiedzy zebranej bardzo solidnie.
Praca amerykańskiej badaczki ma siłę przekonywania, przynosi nam materiał uporządkowany, syntetyczny, sprowadzony do liczb porównywalnych w czasie. Wcześniejsze ustalenia literatury naukowej na temat zasięgu i odziaływania „Kultury” opierały się bardziej na metodach narracyjnych. Badacze starali się śledzić rozchodzenie się książek i czasopism Instytutu Literackiego na podstawie interpretacji wybranych – i jednak nie tak licznych – źródeł opisowych: np. listów czytelników i kolporterów „Kultury”2. Labov stosuje klucz geograficzny. Stworzyła bazę danych autorów tekstów, autorów listów i fundatorów paryskiej „Kultury” pokazaną w formie map świata i Europy. Dzięki digitalizacji materiałów liczbowych dostajemy w miarę precyzyjny obraz tego szerszego kręgu paryskiej „Kultury”.
Mapy pokazują transfer idei w podzielonej Europie oraz w ujęciu globalnym. Ze względu na możliwość powiększania obrazu najlepiej oglądać je on-line na stronie Uniwersytetu Harvarda (http://dighist.fas.harvard.edu/projects/eurasia/items/show/914). Po raz pierwszy możemy dokładniej przyjrzeć się szlakom i centrom tej niezależnej komunikacji. Największymi skupiskami autorów „Kultury” były: Nowy Jork, Paryż, Londyn i Warszawa (w każdym z tych miast ponad 200 autorów w latach 1947-1989). Dość podobnie przedstawia się ranking miast, w których mieszkali autorzy listów do Instytutu Literackiego (jest to grono szersze niż autorzy tekstów). Mapki umożliwiają śledzenie zmian w czasie. Warszawa jako bardzo ważny punkt na mapie Labov pojawia się w latach 80., wcześniej ustępowała dość wyraźnie stolicom zachodnioeuropejskim. „Kultura” i kraj z czasem były coraz bliżej siebie. Teza może nie nowa, ale dotąd nie udowodniona tak drobiazgowym wyliczeniem.
Labov zestawiła również liczbę darczyńców i wpłaty na Fundusz „Kultury”. Dzięki jej badaniom staje się zupełnie jasne, że „Kultura” utrzymywała się również ze składek społecznych. Według ustaleń autorki wpłaty zasilały konto „Kultury” ze wszystkich stron świata i od wielu osób. W latach 1955-59 autorka doliczyła się sumy 5 milionów 459 tysięcy franków francuskich. Po przeliczeniu na dolary USA daje to przybliżeniu 1 mln. 100 tys. dolarów w całej pięciolatce, a więc średnio 220 tys. dolarów rocznie. Było to zapewne znacznie więcej niż ówczesna pomoc rządu Stanów Zjednoczonych. W latach 1975-79 „Kultura” uzbierała w sumie ponad 190 tys. franków, a więc około 43 tys. dolarów w ciągu tych pięciu lat. Już wyraźnie mniej, ale wciąż nie mało.
W przyszłych badaniach można oczywiście poszerzyć ustalenia autorki o dalsze lata, a także doliczyć sumy pochodzące z licznych prenumerat i sprzedaży wydawnictw Instytutu Literackiego. Jednak już na mapach Labov widać wagę drobnych wpłat pochodzących od czytelników i przyjaciół „Kultury”. Niemożliwie jest, aby ci darczyńcy w swojej masie maskowali transfer pieniędzy od rządu amerykańskiego. Ich pieniądze były z pewnością darem społecznym, świadczyły o dobrej pozycji pisma w świecie polskiej emigracji, a także o jego międzynarodowym zasięgu, przekraczaniu barier geograficznych oraz granic państwowych. W książce Labov ważni są nie tylko znani autorzy i twórcy Instytutu Literackiego, ale właśnie ten szerszy i anonimowy krąg ofiarodawców. Autorka w swoich rozważaniach wychodzi poza horyzont elit intelektualnych, kreśli portret dużej wspólnoty „Kultury”.
***
Jones i Labov ciekawie ukazują zbiorowy charakter zdarzeń historycznych, jakby przekonując nas, że w życiu nie ma samotności. Obydwa opracowania poszerzają kąt widzenia spraw polskich, akcentują rolę anonimowych postaci, ale niemniej ważnych dla historii „Kultury”, która staje się podmiotem prawdziwie międzynarodowej debaty naukowej. Obliczenia Labov o darczyńcach społecznych nie przeczą informacjom Jonesa o wsparciu amerykańskim. Pokazują jednak – jakże ważny – społeczny wymiar „Kultury”. Obie te książki się dopełniają. Cieszy fakt, że pojawiły się na rynku księgarskim niemal jednocześnie. Nauka powinna rozwijać się bowiem różnymi nurtami. Potrzebne są perspektywy odgórne i oddolne, wielowarstwowość spojrzenia.
Paweł Sowiński
Instytut Studiów Politycznych PAN
1] Jerzy Giedroyc Melchior Wańkowicz. Listy 1945-1963, opracowanie Aleksandra Ziółkowska-Boehm i Jacek Krawczyk, Warszawa 2000, s. 76.
[2] Zob. choćby Alfred Reisch, Nieznany front zimnej wojny. Tajny program dystrybucji książek za żelazną… kurtyną…, Warszawa 2015, s. 324-362.