1940-04-04, Ludwik Grosfeld - Jerzy Giedroyc
Łaskawy Panie!
Korzystam ze sposobności, by Panu przesłać kilka informacji w osobistej sprawie. Z nierozumiałych dla mnie przyczyn jest Pan tu przedmiotem ataków. Pułk Korn., który był czasowo w Bukar., ocenił Pana i p. Ł. jako ”złe duchy” ambasadora, o nastawieniu prof. K. wie Pan już zapewne. Na tajnym posiedzeniu Rady Nar. ks. Brandys atakował ambasadę, bronił jej Ciłokosz. Żałuję, że ??? p. ambasadora w czasie jego pobytu w Angers, bo byłbym go obszerniej poinformował. Sądzę, że zbytnio nie należy się tem wszystkiem przejmować, a donoszę tylko z poczucia obowiązku i przeświadczony o ..., wobec której jestem na razie bezbronny. Jeśli Pan zdaje sobie sprawę z kulisów tych wstąpień – proszę mnie na wszelki wypadek poinformować.
Mam następującą prośbę:
Żona moja i dziecko są we Lwowie. Chciałbym im każdą dopuszczalną drogą pomóc i – o ile to możliwe – wyciągnąć. Ponoć zjawili się w Rumunii legalnie wypuszczeni. Jeśli są jakieś widoki – proszę mnie poinformować i pomoć mi. Proszę również o uwzględnienie mej żony, jeśli są możliwości pewnego (tj. bez narażania na niebezpieczeństwo represji) przekazania pieniędzy. Zwrócę je (także ???) lub wyślę po uwiadomieniu o możliwości.
Prosiłem o to także p. Łącz. – w czasie jego pobytu we Fr. – i może Pan będzie łaskaw z nim się porozumieć. Wiem, że pewne kwoty przekzauje pani Dzu.(działająca w porozumieniu z p. A.) i jeśli ta droga jest skuteczna – proszę o mej żonie pamiętać. Adres żony ma dostawca.
Proszę się nie gniewać, że Pana obarczam – ale jestem tu odcięty od Rumunii i jej stosunków.
O sprawach publicznych możnaby dużo pogadać – pisać trudno
Uścisk dłoni, dla Pani ukłony
Ludwik Grosfeld