Zdjęcie
Marek Hłasko w domu Instytutu Literackiego. Maisons-Laffitte 1958 r. / Sygn. FIL05588
FOT. HENRYK GIEDROYC

Jak Marek Hłasko trafił do Maisons-Laffitte

ANNA BERNHARDT


Jak Marek Hłasko trafił do domu „Kultury”? Jak został przyjęty? Jerzy Giedroyc w liście do swej przyjaciółki Mai Prądzyńskiej opowiada historię biednego chłopaka... 

1.04.1958
Kochanie,
Z opóźnieniem odpowiadam na Twój list, ale mam ostatnio jeszcze większy młynek niż normalnie. Jest to sprawa Hłaski, z której jestem dość dumny. Z Hłaską jestem od ub[iegłego] lata w dość ścisłym kontakcie listowym. Był on w coraz gorszej sytuacji, gdyż zaczęto się do niego dobierać nie na żarty. Skonfiskowano mu książkę w PIW-ie, pozmieniano scenariusze filmowe (za pesymizm), także z wyjątkiem „Pętli” wycofał swoje nazwisko. Cofnięto mu przyznane już stypendium do Francji, aż wreszcie powołano go do wojska. Ponieważ nie ma studiów, a jest mechanikiem samochodowym, więc go powołano do marynarki wojennej, gdzie służba trwa 3,5 roku. Na szczęście w euforii zapomniano mu odebrać paszport. Udało się załatwić mu wizę francuską, podesłać bilet lotniczy kupiony na inne nazwisko i Hłasko znalazł się w Laffitte, gdzie jest od miesiąca. Wydałem mu książkę, która dostała nagrodę krajową „Kultury” i jest niesłychany szum. Ma już kontrakty na wydania francuskie, niemieckie, włoskie, amerykańskie, Największe periodyki europejskie mają zamieścić jego opowiadania etc. On całkowicie nie odpowiada swojej legendzie. Taki biedny chłopiec, który nigdy nie miał domu ani atmosfery rodzinnej, Zdziczały, nieufny. Francja mu się nie podoba. Zapewne posiedzi u nas do jesieni, Jesienią wyprawię go do Stanów przynajmniej na parę miesięcy. Stany go pasjonują, Zobaczymy, jak na nie zareaguje. Najzabawniejsza jest reakcja Warszawy. Nie zależało mi na tym, by Marek wybrał wolność. Traktowałem to i traktuję jako walkę z cenzurą. Wykazanie W-wie, że tak dalej nie pojadą. Marka posłałem do ambasady i konsulatu, gdzie po prostu zażądał przedłużenia paszportu i rozszerzenia go na obie Ameryki (chcę go po drodze posłać do Bobkowskiego, który jest bardzo pokrewnym typem). Załatwili bez słowa, przełykając i dezercję, i książkę (przyniósł im) i mieszkanie w „Kulturze”. Przyznasz, że sytuacja zabawna. Pochłania mi zresztą masę czasu, gdyż trzeba się nim opiekować i wychowywać....

List ze zbioru korespondencji Jerzego Giedroycia (syg. KorRed Prądzyńska M.).

Postacie powiązane

ZOBACZ TEKSTY NA PODOBNY TEMAT


Pomiń sekcję linków społecznościowych Facebook Instagram Vimeo Powrót do sekcji linków społecznościowych
Powrót na początek strony