Rano byłem przymierzać ubranie z Tatianą, potem poszedłem do kościoła, a z kościoła do Wyrzykowskich, od nich przyszedłem na obiad do domu. Wieczorem przy akompaniamencie wspaniałego humoru Tatiany poszliśmy do „Nestora”, potem do kina Carlton na piękny film pt. „Trzech muszkieterów”. Film bardzo wesoły. Po kinie poszliśmy do cafe „Wilson” na vermouth, posiedzieliśmy tam trochę, pooglądaliśmy gazety, no i teraz moi braterstwo poszli na proszoną kolację, a ja samotnie też na kolację (dostałem uprzednio forsę) do baru „Italo-Romana”. Nie mogłem się oprzeć pokusie zobaczywszy na karcie rum, i wypiłem jeden maleńki za 10 lei. (Już widzę minę Tatiany jak to przeczyta – „rozpijasz się!).
Poszedłem spać, szanowni małżonkowie wróciwszy dosyć późno, zaszli do mego pokoju i po kolei mnie pocałowali. Przyznaję, że mnie to bardzo wzruszyło – przypomniała mi się wtedy Mama, która zawsze przed snem mnie żegnała i całowała.
Następna