[HENRYK GIEDROYĆ]
Strony 64, 65



korzystając z okazji poleciałem naturalnie do Wandeczki – niestety mąż pilnował, jak oka w głowie, potem przyszli goście, no i w ogóle złapałem tylko chwilę – podczas której „skradłem całusa” i usłyszałem – o ironio losu, że nigdy męża nie zdradzi. Bodaj to (itd.) to na co ja tyle czasu traciłem? Przyszedłem do domu około godziny 1szej. Oni prawie już spali.

   Dnia 2/XII
Czułem się dziś dość kiepsko. Wczoraj tam u nich była wódka i grzane czerwone wino na kolację, to i pewnie dlatego. Wieczorem z Jurkiem i Tatianą byłem w kinie „Farandoli”, a potem na kolacji w barze „Romano-Italiana”.

   Dnia 3/XII
Rano musiałem wcześniej wstać, przyszli Ukraińcy, których Jurek spławił; potem Niezbrzycki, który zabrał Tatianę i mnie autem do kościoła; pojechaliśmy do katedry. Po nabożeństwie spotkaliśmy Olszę, który zawiózł nas swoim autem do Nestora, gdzieśmy siedzieli do 2giej. Olsza odwiózł nas potem do domu. Po obiedzie wyszedłem do Wyrzykowskich, gdzie siedziałem do 8mej. Wróciłem do domu, moi braterstwo się poprzytkali,
Następna