[HENRYK GIEDROYĆ]
Strony 74, 75



   Dnia 19 XII
Byłem dziś w ambasadzie. Odniosłem Jurkowi kilka numerów „Kuriera Polskiego” i wydawnictw zaczytanych. Humorki co się zowie. Byłem u Wandy zrobiła mi manicure i obiecała zrobić barszcz, jak i kapustę z grzybami. Niedługo byliśmy sami przyszedł mąż w okropnym humorze i zaczął wywrzaskiwać na ambasadę i w ogóle na wszystko.

   Dnia 20 XII, środa
Jeden z najszczęśliwszych dni mego życia. Rano byłem u Wandy, gdzie dowiedziałem się, że barszczu zrobić nie może. Potem powiedziała, że w ogóle miałem być ich przyjacielem, a okazało się wprost odwrotnie. Więc ja na to „czyś się urwała o co chodzi”, a bo, że Zenek i Gąszewski nie dostali posady to tylko przez „pana”. Tak jej powiedział mąż. Więc ja powiedziałem, że nic o tym nie wiem i że nawet wprost przeciwnie, starałem się zrobić coś dla niej i nawet rozmawiałem z Niezbrzyckim. I bardzo mi przykro, że ona w to może wierzyć. Ona na to, że to nie jest jej zdanie, tylko że to jej mąż powiedział, że ja mam wszystko donosić co on mówi, co się u nich dzieje itd. Dała mi przepis na barszcz i żeśmy się chłodno pożegnali. Ja niby nie mam nic innego do roboty tylko plotki roznosić, staram się
Następna