[HENRYK GIEDROYĆ]
Strony 132, 133


    Dnia 31 III
Wstałem późno. Przyszedł Borucki i nadokuczali mi z Ferdziem ile wlezie. Śniadanie zjadłem w Angelescu potem byłem w kościele. Przyszedłem prawie na sam koniec nabożeństwa, ale za to pomodliłem się potem w pustym kościele. Poszedłem następnie na galerię obrazów, obejrzałem, wstąpiłem do domu, zobaczyłem czy dezynfekcja była prawidłowo zrobiona i poszedłem do Italiańców, gdzie widziałem się Lalą i z jej Mamą; pogadaliśmy bardzo miło, potem ja zjadłem obiad i poszedłem do domu. Po obiedzie przespałem się. Ferdzio poszedł na brigde’a do Schifferów, a ja zostałem w domu. Kolację zjadłem w Italo.
Źle się dzisiaj czuję, mam gorączkę – czegoś mi tak smutno, czegoś brak, czegoś chcę, a nie wiem czego. Ot, chciałbym żeby mnie ktoś przytulił, pocieszył i utulił serdecznie z otwartym sercem. Tak mi tęskno do Ciebie Mamo. Co ty teraz tam robisz? jak żyjesz? „Smutno mi Boże”.

    Dnia 1 kwietnia
Ferdzio w nocy dostał ataku sercowego, całą noc nie spałem. Teraz jest chory i leży cały dzień. Byłem dziś u Lali na „lekcji” rumuńskiego. Obiad zjadłem w Italo z Lalą i jej Mamą. Braterstwo przyjechali o 7.30. Kolacja w Italo. Ostatnia noc w Parisie.
Następna