[HENRYK GIEDROYĆ]
Strony 136, 137



Nawet zupełnie go nie ma, moje drogie dziecko, bo widzisz moja mała, ja naprawdę szczerze Cię lubię i bardzo lubię. Dziś jestem bardzo rozstrzęsiony i nie mogę napisać Ci kochanie to, co chciałbym, ale może to zrobię innego dnia.
Odprowadziłem Lalę na obiad do Italiańców i sam wróciłem do domu. Pouczyłem się trochę, jak przyszła Tatiana i zaczęła mnie objeżdżać. Nie powstrzymując się nawet od wypominania mi, że żyję za ich pieniądze. Obiad przeszedł w milczeniu. Po obiedzie miałem rozmowę z Jurkiem. Tu przynajmniej miałem wszystko jasno wykazane serdecznie, bez złośliwości. Popłakałem się na końcu i z poleceniami Tatiany poszedłem do Ferdzia.
Tu nie wytrzymałem i rozbeczałem mu się na piersi, jak małe dziecko. W ten sposób sobie ulżywszy usunąłem wraz z łzami cały ból nagromadzony.
Wróciłem do domu już w jakiej takiej formie. Była Haydlówna i z nią Tatiana obmówiła sprawy lekcji angielskiego.
Po tym siedziałem w domu i uczyłem się francuskiego. Około 7mej zadzowoniła Lala. Powiedziała kiedy odchodzi pociąg i żeśmy sobie troszkę porozmawiali.

   Dnia 4 IV
O godz. 13.40 wyjechała Lala z Gare du Nord. Tutejszą Lux-torpedą. Kupiłem jej bukiecik fiołków. Po odjeździe Mama Lali zabrała mnie do auta jej wujka i odwieźli mnie aż do Bratianu.
Następna