Marynarz, publicysta, przemytnik literatury emigracyjnej, pisarz marynista, szczęściarz.
W latach 1959-62 studiował w Państwowej Szkole Morskiej w Gdyni, już na stiudach pracował w Polskich Liniach Oceanicznych. Po roku pływania na linii dalekowschodniej zawinął statkiem m/s „Reymont” do Londynu, skąd nawiązał kontakt korespondencyjny z Jerzym Giedroyciem. Z tamtego rejsu przywiózł do kraju, w listopadzie 1963 r., pierwszy transport bibuły.
Kurier Giedroycia
Na kolejnych statkach m/s „Oleśnica” i m/s „Polanica” przywoził kolejne zestawy (miesięczniki i wydawnictwa Instytutu Literackiego) i rozprowadzał je w Trójmieście. Za tę działalność uzyskał od red. Giedroycia status kuriera.
W kwietniowym numerze „Kultury” z roku 1964 ukazała się jego pierwsza relacja z Chin Mao Tse-tunga pt. „Chińskie wędrówki”, napisana pod pseudonimem „Adam Takubar”. Podczas wakacyjnegorejsu tegoż roku na m/s „Polanica” ochmistrz, współpracownik UB, otworzył jego pocztę z Maisons-Laffitte przysłaną do Nowego Orleanu i tylko dzięki interwencji kapitana Zygmunta Truszczyńskiego uniknął wpadki.
Na statkach szkolnych
W 1964 r. przeniósł się do szczecińskiej Szkoły Morskiej. Będąc dwa lata kierownikiem praktyk studenckich na statkach, przywoził do Polski duże ilości wydawnictw IL. W październikowym i listopadowym numerze „Kultury” z 1965 r. Giedroyc zamieścił jego nowelę „Pamiętnik znaleziony w Bochni” (pod pseudonimem „Paweł Sowa”).
Na początku roku akademickiego 1966/67 Gawłowicz zaokrętował jako II oficer na statek szkolny m/s „Nawigator”, na którym później odbywał corocznie dziesięć trzytygodniowych rejsów do portów Europy Zachodniej. Terminy zawinięć do portów znane były z rocznym wyprzedzeniem (musiały być awizowanedrogą dyplomatyczną), informowany o nich na bieżąco Giedroyc przesyłał do ustanowionych przez Gawłowicza punktów kontaktowych paczki z ksiażkami i „Kulturą”. Na „Nawigatorze” pracował przez siedem lat. W 1969 r. ukazał się w „Kulturze” jego tekst (pod pseudonimem „Sindbad Żeglarz”) „Hawana, czyli traktat o kontrabandzie”.
Spotkania z Redaktorem
W lipcu 1970 r. podczas rejsu na drobnicowcu m/s „Elbląg” odwiedził po raz pierwszy dom „Kultury” w Maisons-Laffitte, co czynił później średnio co dwa lata.
Po wypadkach grudniowych 1970 r. kolporterem i współpracownikiem Gawłowicza został prawnik Jerzy Zimowski (był nim aż do upadku komunizmu).
W 1973 r. Gawłowicz zdał egzaminy kapitańskie i został I oficerem na szkolno-towarowym czternastotysięczniku m/s „Hutnik”, a w rok później zastępcą kapitana na statku szkolnym m/s „Kapitan Ledóchowski”. Pierwsze dowództwo otrzymał w 1977 r. na parowcu s/s „Zielona Góra”, który jesienią tegoż roku zawinął do Rouen. Na nim Gawłowicz przewiózł do Szwecji, prócz wydawnictw, otrzymaną od Redaktora maszynę drukarską. Wtedy to narodził się pomysł, by maszyny drukarskie do Polski przemycali kierowcy tirów pływających na promach ze Szwecji do Świnoujścia. Ta forma przemytu funkcjonowała perfekcyjnie przez kilka lat.
Do Murmańska
Kolejnym statkiem kapitana przez dwa lata był m/s „Hutnik” pływający do Murmańska. W Cieśninach Duńskich, łódką z Kalundborga, Gawłowicz otrzymywał rosyjskojęzyczną bibułę (głównie kwartalnik „Kontinent” oraz tłumaczenia pozycji wydawanych przez Instytut Literacki) i przemycał ją do Murmańska, gdzie Giedroyc miał swojego informatora. Po jakimś czasie Redaktor zdecydował o zaprzestaniu przemytu do ZSRS z uwagi na zbyt duże ryzyko.
Mielonka i groszek
W trzecim miesiącu stanu wojennego Gawłowicz nawiązał kontakt z Janem Minkiewiczem z Amsterdamu, który przekazywał mu duże ilości miniaturowych wydawnictw „Kultury”. Były one przez emigranta Przybylskiego pakowane fabrycznie do konserw z polskimi napisami (mielonka, pasztet, groszek zielony itp.). Ten przemyt trwał do czerwca 1989 r., a celnicy nie zakwestionowali żadnego z transportów.
W przemycie bibuły Gawłowicz osiągnął rekord Układu Warszawskiego. W środowisku morskim panuje przekonanie, że niezłapany przez 26 lat miał absurdalne szczęście.
Wybrane publikacje: