Zdjęcie
Józef Czapski i Jerzy Giedroyc podczas Kongresu Wolności Kultury. Berlin, czerwiec 1950. / Sygn. FIL00472
© INSTYTUT LITERACKI

Jerzy Giedroyc – prekursor powojennego dialogu polsko-niemieckiego

BASIL KERSKI


Przez większość polskich elit politycznych i kulturowych Jerzy Giedroyc jest dzisiaj postrzegany jako wielki ogrodnik polskiej literatury i prekursor pojednania Polaków ze wschodnimi sąsiadami. W „warsztacie eksperymentalnym” Kultury powstała koncepcja ULB. Sam Redaktor w liście do Melchiora Wańkowicza z 9 listopada 1951 roku porównał pracę Instytutu Literackiego do warsztatu myśli politycznej: „Nie czuję się na siłach tworzenia prądu historycznego – pisał. – Moja ambicja idzie jedynie w kierunku stworzenia warsztatu eksperymentalnego, w którym się studiuje, analizuje, wyciąga wnioski i te wnioski próbuje realizować. (...) Nie chcę z Kultury robić kapliczki, ani formułować dogmatycznych tez”[1].
Często pomija się, jak ważną rolę odgrywał także problem normalizacji stosunków polsko-niemieckich w działalności Jerzego Giedroycia, jak bardzo Redaktor był zainteresowany rozwojem państw niemieckich, kultury niemieckiej, stosunku PRL do dwóch państw niemieckich oraz rozwoju relacji obydwu narodów po zjednoczeniu Niemiec[2]. Jak intensywne były te zainteresowania, jak oryginalne pytania z zakresu relacji polsko-niemieckich zajmowały Reaktora pokazuje chociażby ostatni numer Kultury z września 2000 roku, gdzie znalazł się interesujący reportaż Andrzeja Stacha, polskiego dziennikarza mieszkającego w Berlinie, na temat Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą – tekst o polsko-niemieckim projekcie edukacyjnym na pograniczu[3]. Andrzej Stach szuka odpowiedzi na następujące pytania: na ile eksperyment ten się udał, jak żyje się studentom w postkomunistycznym peryferyjnym obszarze Niemiec i Polski, czy ten uniwersytet jest organizmem żyjącym, czy sztucznym projektem politycznym, który w żaden sposób we Frankfurcie się nie zakorzenił.
Jerzy Giedroyc nie znał niemieckiego, jednak w gronie jego najbliższych współpracowników znano niemiecki, co więcej, część z nich – Józef Czapski, Konstanty Jeleński czy Juliusz Mieroszewski – była zakorzeniona w kulturze niemieckojęzycznej. Co ważne, część najbliższych współpracowników i autorów Kultury mieszkała w Niemczech. W tym kontekście przypomnę chociażby dwóch ukraińskich autorów: Bohdana Osadczuka i Borysa Łewyckiego, dwóch architektów polsko-ukraińskiego pojednania i cenionych w Niemczech znawców komunizmu i Związku Sowieckiego. Przypomnę też nazwisko – mam ważenie, że dzisiaj niestety zapomnianego – Tadeusza Nowakowskiego, który był wybitną postacią, polskim pisarzem emigracyjnym, publikującym także w języku niemieckim artykuły w najbardziej prestiżowych dziennikach i periodykach niemieckich, uczestnikiem spotkań legendarnej grupy literackiej Hansa Wernera Richtera „Gruppe 47”. Na emigracji w Niemczech przybywali także Józef Mackiewicz oraz Witold Wirpsza z żoną, Marią Kurecką, wybitną tłumaczką literatury niemieckiej, a także ich syn, Leszek Szaruga, poeta i eseista.
Chciałbym określić postawę Kultury w stosunku do Niemiec i kultury niemieckiej cytatami z tekstów Juliusza Mieroszewskiego i Józefa Mackiewicza. W 1961 roku, na krótko przed budową muru, Juliusz Mieroszewski opublikował w języku niemieckim książkę pod tytułem Kehrt Deutschland in den Osten zurück? (Czy Niemcy powrócą na wschód?). Jest to poszerzony przez autora zbiór jego wcześniejszych szkiców na temat stosunków polsko-niemieckich. W książce znalazły się także autobiograficzne fragmenty, w których Mieroszewski wspomina swoje galicyjskie korzenie, przypomina, że wychował się w domu niemieckojęzycznym. Charakterystyczny wydaje się fragment, w którym Mieroszewski wyznaje, że jego najlepsze lata to okres walki jako żołnierza i dziennikarza przeciwko Niemcom. Walczył nie w celu zniszczenia narodu niemieckiego, lecz myśląc o maksymie Clausewitza, że „wojna jest tylko narzędziem do realizacji pewnych celów”, uważał iż „takim celem może być tylko porozumienie polsko-niemieckie”[4].
Chciałbym też zwrócić uwagę na inny ciekawy szkic z paryskiej Kultury, w którym autor starał się przełamać dominujące postawy Polaków wobec Niemców, dokonał krytyki istniejących struktur percepcji. Mam na myśli szkic Józefa Mackiewicza z 1956 roku Niemiecki kompleks: „Nigdy nie byłem tym, co się nazywa «filoniemcem». (...) Bronię samego siebie przed infantylizmem narzuconych mi poglądów” [5]. Mackiewicz pisze, że równie dobrze można obwiniać Niemców za tolerowanie reżimu nazistowskiego jak Polaków za podporządkowanie się systemowi komunistycznemu. Polacy nie dostrzegają pragnienia rozliczenia z przeszłością w Niemczech Zachodnich, trwają przy stereotypie narodu odwiecznie skażonego zbrodniami nazistowskimi. Taka postawa prowadzi do izolacji Polski. Wyobrażenia o Niemcach są mało elastyczne, stanowią kamień do potknięcia w drodze do samodzielności myślenia. Te słowa Mackiewicza nie były skierowane tylko w stronę PRL-u, to były słowa krytyczne także wobec emigracji.
Program wschodni paryskiej Kultury nie był odseparowany od problematyki niemieckiej. Rozważania Giedroycia i Mieroszewskiego na temat normalizacji stosunków z sąsiadami były częścią szerszej refleksji na temat ładu europejskiego. Powrócę ponownie do Juliusza Mieroszewskiego, który twierdzi, że nowy układ europejski można zbudować tylko razem z Niemcami. Szansą jest układ federacyjny, będący okazją także dla Niemców. Jeśli jej nie wykorzystają, pozostaną, czym są, mianowicie – wielkim, ale małym państwem, które może odnieść, co prawda, sukcesy polityczne, lecz przegra wszystkie wojny: „Tylko pełne porozumienie polsko-niemieckie przywróci równowagę polityczną i gospodarczą w tej części kontynentu i uniemożliwi Rosji wygrywanie dwóch największych narodów środkowo-wschodnio-europejskich jednego przeciwko drugiemu”[6]
Mieroszewski starał się także wytłumaczyć Niemcom, dlaczego w ich interesie powinna leżeć nowa polityka wschodnia, nowa jakość relacji z Polakami: „Porozumienia z Polakami winni szukać z dwóch przyczyn: po pierwsze – ponieważ porozumienie polsko-niemieckie stanowi podstawowe ‘A’ każdego nie-sowieckiego układu wschodnio-europejskiego; po drugie – ponieważ polska cena za porozumienie będzie [dla Niemców] niższa od rosyjskiej”[7].
Zainteresowanie problematyką niemiecką oraz powiązanie tematów wschodnich z niemieckimi wcześnie można dostrzec w działalności Instytutu Literackiego, jeszcze przed wydaniem pierwszego numeru paryskiej Kultury. Takim pierwszym dokumentem był Dziennik podróży do Austrii i Niemiec Jerzego Stempowskiego[8]. Wydana przez Instytut Literacki w 1946 roku w Rzymie książka, jest dziełem wybitnym nie tylko z powodu swojej literackiej jakości, ale jest także ambitnym projektem politycznym i edytorskim. Proszę sobie wyobrazić, jak niezwykły dla owych czasów był pomysł Jerzy Giedroycia, aby jesienią 1945 roku posłać mieszkającego w Szwajcarii 52-letniego Stempowskiego – w charakterze niezależnego korespondenta – w uciążliwą i niebezpieczną podróż przez Alpy do okupowanej Austrii i południowych Niemiec. Celem podróży Stempowskiego było nawiązanie kontaktu ze środowiskami ukraińskich emigrantów, którzy bojąc się deportacji do Związku Sowieckiego ukrywali się przed aliantami. Drugim celem podróży było zapoznanie się z humanitarną i polityczną sytuacją w obszarze niemieckojęzycznym. Dziennik Stempowskiego jest fascynującym reportażem i wielowarstwowym dokumentem, opisującym losy dipisów, szczególnie Ukraińców, jest wnikliwą analizą wojennej i powojennej polityki aliantów w stosunku do Niemców. Znajdziemy tam pierwszą krytyczną ocenę nalotów alianckich na niemieckie miasta. Strategię bombardowania celów cywilnych, po raz pierwszy praktykowaną przez Niemców, Stempowski – mając pełną świadomość ludobójczej polityki Niemców – określa jako nieuzasadnione niszczenie europejskiego dziedzictwa kulturalnego.
Dziennik z 1945 roku nie pozostał jedynym napisanym na zlecenie Redaktora reportażem Stempowskiego o powojennych Niemczech. Jako wysłannik Instytutu Literackiego Stempowski jeszcze pod koniec lat 40. oraz w latach 50. i 60. odbył podróże do Niemiec, publikując potem na łamach Kultury swoje niemieckie zapiski[9]. Te dzienniki są bardzo ciekawym obrazem odradzającego się w powojennych ruinach niemieckiego życia intelektualnego. Wspierany przez Giedroycia Stempowski szuka w Niemczech sprzymierzeńców dla środowiska Kultury, wędruje tropem Niemców, którzy przed 1945 rokiem należeli do osób krytycznie nastawionych do III Rzeszy, takich jak wybitny wydawca Peter Suhrkamp, z którym Stempowski nawiązał kontakt we Frankfurcie nad Menem.
Ważnym wydarzeniem w historii Kultury był udział Jerzego Giedroycia i Józefa Czapskiego w Kongresie Wolności Kultury,który odbył się w czerwcu 1950 w Zachodnim Berlinie. Podczas tego światowego zjazdu antykomunistycznych, liberalnych intelektualistów Giedroyc i Czapski poznali nie tylko Bohdana Osadczuka, lecz także tak ważnych sojuszników jak François Bondy i Eugen Kogon. Niemiecki socjaldemokrata Eugen Kogon, redaktor naczelny miesięcznika „Frankfurter Hefte”, należał po wojnie do najbardziej wpływowych publicystów politycznych. Były więzień Sachsenhausen opublikował pod tytułem „Der SS-Staat” („Państwo SS”) pierwszą po wojnie monografię na temat hitlerowskich obozów koncentracyjnych. To studium niemieckiego totalitaryzmu jest wznawiane do dnia dzisiejszego.
Na szczególną uwagę zasługuję François Bondy, pochodzący z rodziny praskich Żydów szwajcarski eseista, poliglota, który przez wiele dziesięcioleci był nadzwyczaj zaangażowanym popularyzatorem dzieła autorów Kultury we Francji i na obszarze niemieckojęzycznym. Warto także dodać, iż jesienią 1950 roku odbył się w Brukseli drugi zjazd Kongresu Wolności Kultury, na którym Czapski i Giedroyc poznali dwie inne znaczące dla Instytutu Literackiego postacie życia intelektualnego Europy: filozofkę Jeanne Hersch oraz francusko-niemieckiego pisarza Manesa Sperbera.
Niestety, muszę przyznać, że wymienione przeze mnie nazwiska zaprzyjaźnionych z Kulturą intelektualistów europejskich są dzisiaj mojemu pokoleniu mało znane. Niemniej jednak, nie można obecnie pisać intelektualnej historii powojennych Niemiec, powojennej Europy Zachodniej bez znajomości dzieła Sperbera, Bondy’ego czy Jeanne Hersch. Dołączę jeszcze nazwisko inicjatora Kongresu Wolności Kultury, Melvina Lasky’ego, redaktora naczelnego czasopism Encounter i Der Monat. Były to osobowości, które pomogły w promocji dzieła tak znaczących polskich pisarzy jak Brunon Schulz, Stanisław Ignacy Witkiewicz i Witold Gombrowicz. To dzięki inicjatywie Jeleńskiego i Bondy’ego powrócił do Europy w 1963 roku Witold Gombrowicz. Bondy zainspirował także berlińską dziennikarkę telewizyjną Lorę Ditzen, córkę powieściopisarza Hansa Fallady, do nakręcenia w 1981 roku pierwszego filmu dokumentalnego o Czapskim i Kulturze[10]. Sześćdziesięciominutowy film dokumentalny powstał na zlecenie zachodnioniemieckiej telewizji państwowej Sender Freies Berlin. Obok Czapskiego i Bondy’ego wypowiadają się w nim Jerzy Giedroyc i Konstanty Jeleński.
Punktem ciężkości dotychczasowych badań nad historią Kultury Jerzego Giedroycia są pierwsze dekady, szczególnie okres intensywnej współpracy Redaktora z Juliuszem Mieroszewskim. Wydaje mi się, że badacze mało doceniają treści roczników miesięcznika z końca lat 80. oraz z okresu po odzyskaniu niepodległości, po 1989 roku. Kultura z tego okresu budzi mniejsze zainteresowanie, często spotykam się ze zdaniem, że w tym czasie Kultura oraz działalność Redaktora nie charakteryzowały się czymś nadzwyczaj szczególnym, i że wpływ Kultury na polską myśl polityczną nie był wówczas duży.
Nie zgadzam się z takimi poglądami. Lektura ostatniej dekady istnienia Kultury pokazuje, jak bardzo wybitnym pismem kulturalnym pozostała, pismem na najwyższym poziomie, a także jak inspirującym „warsztatem myśli politycznej” cały czas była – szczególnie w zakresie tematyki relacji Polski z jej sąsiadami. Podam kilka przykładów: we wrześniu 1994 roku ukazał się jeden z najciekawszych numerów dziesięciolecia, przygotowany przez Leszka Szarugę blok tekstów pod tytułem Utracone pejzaże w literaturze niemieckiej. Na zlecenie Redaktora Szaruga zebrał nie tylko eseje, teksty prozatorskie i poezję niemiecką na temat utraconego niemieckiego dziedzictwa na Wschodzie, ale starał się także przedstawić Niemców podobnie myślących jak krąg Kultury. Zaprezentowanych w tym numerze autorów niemieckich można nazwać niemieckimi Giedroyciami. Są to ludzie, którzy nie negując swoich więzi ze wschodem, zaakceptowali powojenne granice Europy, pogodzili się z utratą swojej ojczyzny: Johannes Bobrowski, Horst Bienek, Marion hrabina Dönhoff, Christian von Krockow, Leoni Ossowski.
Giedroyc już w latach 50. był przekonany, że szczególnie wśród tak zwanych „wypędzonych” znajdzie wielu sojuszników. Szukał wśród niemieckich uciekinierów byłych obywateli wieloetnicznej Rzeczpospolitej, którzy znali język polski. Jak wspominał w rozmowach z Barbarą Toruńczyk, zauważył podczas swoich podróży do Niemiec, że Niemcy mieli wielki sentyment do utraconych miast i regionów, jednak rzadko mówili o powrocie, szczególnie zaś młodzi uciekinierzy[11]. Przestał się wówczas obawiać rewizjonistycznych refleksów wśród Niemców ze wschodu. Aczkolwiek Giedroyciowi udało się znaleźć wielu sprzymierzeńców i przyjaźnie nastawionych osób, nie jestem pewien, czy ranga dzieła Redaktora dla budowania porozumienia polsko-niemieckiego po zachodniej stronie Odry została należycie doceniona. Moim zdaniem nawet pozytywnie nastawieni do Polski i polskich emigrantów Niemcy w większości nie mieli przekonania, iż działalność polskich grup antykomunistycznych może w zasadniczy sposób przyczynić się do upadku bloku sowieckiego, do poszerzenia strefy wolności w Europie oraz do przezwyciężenia podziału Niemiec. Kluczowym procesem w oczach Niemców było pojednanie z Francją, a los podzielonego narodu rozstrzygał się w Moskwie. Polityczny horyzont większości elit politycznych Niemiec ograniczał się do tych dwóch punktów. Owszem, doceniono gest polskich biskupów w 1965 roku, znano paryską Kulturę, tłumaczono dokumenty PPN, publikowano eseje Jana Józefa Lipskiego, podziwiano odwagę Jana Pawła II i sympatyzowano z Solidarnością. Czy jednak przed upadkiem muru berlińskiego zrozumiano w Republice Federalnej oraz innych zachodnich demokracjach, jak znaczące dla losu Europy były te idee, rozliczne inicjatywy, publicystyka? Należy raczej w to wątpić.
Jerzy Giedroyc doskonale zdawał sobie sprawę, jak trudno wpłynąć jego niezależnej inicjatywie na dyskurs polityczny w krajach sąsiedzkich Polski. Mimo to, do końca starał się zainteresować Niemców dziełem swoich autorów. W latach 90. szukał kontaktu z niemieckimi wydawcami, którzy mogliby wydać rosyjskie eseje Mariusza Wilka. Namawiał swoich mieszkających w Niemczech autorów, by spróbowali opublikować przekład niemieckich dzienników Stempowskiego. Redaktor był przekonany, że Niemcy powinni poznać Szkice piórkiem Andrzeja Bobkowskiego, paryski dziennik okupacyjny polskiego emigranta, tak bardzo odmienny od popularnych w Niemczech paryskich dzienników Ernsta Jüngera z okresu wojny.
Uważnie i z dużą sympatią Redaktor obserwował narodziny polskich pozarządowych inicjatyw kulturowych, które na ziemiach poniemieckich starały się zabezpieczać ślady wielokulturowego dziedzictwa. Jedną z takich inicjatyw jest założona przez olsztyńskich historyków i artystów Wspólnota Kulturowa „Borussia”. Wydawany przez nią kwartalnik Borussia otrzymał w 1996 roku – razem z redagowaną przez Krzysztofa Czyżewskiego sejneńską Krasnogrudą oraz polsko-czesko-niemieckim czasopismem Ziemia Kłodzka – specjalną nagrodę Kultury.
Z dużą życzliwością i nadzieją Redaktor obserwował, jak pozytywnie zmienia się percepcja sąsiadów w demokratycznej Polsce pod wpływem takich społecznych inicjatyw, jak „Borussia” czy sejneńskie „Pogranicze”. Był jednak przekonany, że społeczeństwo polskie, a szczególnie elity polityczne, nie do końca uwolniły się od endeckiego myślenia na temat polityki zagranicznej. Obawę przed potencjalnie takim właśnie kierunkiem polskiej polityki zagranicznej wyraził w jednym w ostatnich tekstów programowych, opublikowanym we wrześniu 1998 roku jako tekst redakcji pod tytułem Polska, Niemcy, co dalej?[12]. Co ciekawe, równolegle z nim, Jerzy Giedroyc opublikował przemówienie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego o trudnych relacjach polsko-niemiecko-żydowskich, wygłoszone w Berlinie z okazji wręczenia prezydentowi Niemiec Romanowi Herzogowi renomowanej nagrody im. Leo Becka[13]. Przypomnę, że Leo Beck był przewodniczącym berlińskiej gminy żydowskiej w czasach III Rzeszy.
W swojej analizie relacji polsko-niemieckich, Redaktor wyraził przekonanie, że nie udało się osiągnąć normalnych stosunków między Niemcami a Polakami, ponieważ nie udało się zbudować normalnych relacji pomiędzy polską a niemiecką opinią publiczną. Niemcy są nadal, według Giedroycia, zakładnikiem Związku Wypędzonych i jego spojrzenia na problematykę ziem utraconych, natomiast Polacy są zakładnikami doświadczenia wojny, a także, co ważniejsze, endeckiego myślenia. Co prawda, podkreślił, z perspektywy 1998 roku, wpływy tradycji endeckiej po polskiej stronie oraz Związku Wypędzonych po niemieckiej wydają się być mniejsze niż jeszcze przed 1989 rokiem, jednak w najbliższej przyszłości mogą stać się znów popularne i być ponownie punktem odniesienia dla elit politycznych w obu krajach.
Aby zmniejszyć wpływ tego groźnego dziedzictwa Jerzy Giedroyc zgłosił dwie propozycje. Pierwszą była intensyfikacja dialogu historyków w celu obiektywnego przebadania warunków wypędzeń i wysiedleń Niemców z Polski oraz opracowanie księgi na ten temat. Ponieważ w ostatnich latach nie brakowało projektów badawczych dotyczących wypędzeń, problemem nie jest dzisiaj wiedza lub stan badań, lecz brak wykorzystywania jej przez elity polityczne, dlatego druga propozycja Redaktora wydaje mi się – z dzisiejszej perspektywy – bardziej znacząca.
Dotyczyła ona „wychowania polskiej opinii publicznej”. Myśl tę, która nie straciła na aktualności, a wręcz przeciwnie, zyskała na znaczeniu, przedstawię obszernie, cytując Redaktora: „Rozmowy z wypędzonymi, to tylko część działań na rzecz pełnej normalizacji stosunków polsko-niemieckich. Ich dopełnieniem musi być wychowanie polskiej opinii publicznej, uczenie jej widzenia w sąsiadach Polski – nie tylko w Niemcach, również Rosjanach i Ukraińcach – nie minionych i potencjalnych najeźdźców, ale przyszłych sojuszników. Dwadzieścia pięć lat temu biskupi mieli odwagę powiedzieć «przebaczamy i prosimy o przebaczanie». Dlaczego kościół katolicki nie prowadzi systematycznej walki z ksenofobią, która jest przecież jawnie sprzeczna z nakazem miłości bliźniego? Dlaczego nie oducza konsekwentnie swych wiernych praktykowania moralności Kalego i nie tłumaczy, że jeśli domagają się praw dla polskiej mniejszości w Rosji, to nie wolno im odmawiać takich samych praw mniejszościom w Polsce? Dlaczego tak się dzieje, że politycy, którzy uważają się za katolickich i narodowych nie są dezawuowani, gdy wypowiadają poglądy, które wszędzie w Europie uchodzą za kompromitujące i skazują na ostracyzm?
Warunkiem normalnych stosunków z Niemcami i resztą sąsiadów jest również usunięcie chorobliwego nacjonalizmu z opinii polskiej. A to zależy tylko od nas samych”[14].
 
Basil Kerski
 
[1] Jerzy Giedroyc – Melchior Wańkowicz, Listy 1945-1963, Warszawa 2000, s. 226.
 
[2] O problematyce stosunków polsko-niemieckich na łamach Kultury pisali szerzej Leszek Szaruga i Marian S. Wolański. Por. Leszek Szaruga, Lekcja realizmu politycznego Kultury wobec „kwestii niemieckiej”, w: Leszek Szaruga, Węzły polsko-niemieckie, Częstochowa 2000; Leszek Szaruga, Kultura i „przyszłe stosunki polsko-niemieckie”, w: Leszek Szaruga, Węzły polsko-niemieckie (2), Częstochowa 2003; Marian S. Wolański, Środowiska emigracyjne w Londynie i Paryżu a kwestia stosunków polsko-niemieckich (1949-1972), Wrocław 1992.
 
[3] Andrzej Stach, Dalekie drogi zbliżenia – polscy i niemieccy studenci „Viadriny”, Kultura, nr 10, 2000.
[4] Juliusz Mieroszewski, Kehrt Deutschland in den Osten zurück ?, Berlin 1961, s. 8.
 
[5] Józef Mackiewicz, Niemiecki kompleks, Kultura, nr 1, 1956.
 
[6] Juliusz Mieroszewski, Metamorfozy polsko-niemieckie, Kultura, nr 10, 1955.
 
[7] Juliusz Mieroszewski, Metamorfozy polsko-niemieckie...
 
[8] Paweł Hostowiec [Jerzy Stempowski], Dziennik podróży do Austrii i Niemiec, Rzym, 1946.
 
[9] Dzienniki podroży Jerzego Stempowskiego publikowane w Kulturze Jerzy Giedroyc zebrał po śmierci autora w tomie esejów Hostowca, który pod tytułem „Od Berdyczowa do Rzymu” ukazał się jako 210 tom Biblioteki Kultury w 1971 roku. Dzienniki Stempowskiego ponownie wydało wydawnictwo Czarne w 2001 roku w opracowanym przez Andrzeja Stanisława Kowalczyka tomie esejów Hostowca „Od Berdyczowa do Lafitów”.
 
[10] Lore Ditzen, Das Zeugnis des Josef Czapski. Ein Pole im Pariser Exil, Berlin, SFB 1981.
[11] Barbara Toruńczyk, Rozmowy w Maisons-Laffitte, 1981, Warszawa 2006, s. 128.
[12] Redakcja [Jerzy Giedroyc], Polska, Niemcy, co dalej?, Kultura, nr 9, 1998.
 
[13] Berlińskie przemówienie Prezydenta RP, Kultura, nr 9, 1998.
[14] W swoim tekście Jerzy Giedroyc podał niewłaściwą datę orędzia polskich biskupów. Orędzie powstało już w 1965 roku, a nie, jak pisze Redaktor, na początku lat 70. Redakcja [Jerzy Giedroyc], Polska, Niemcy: co dalej?, Kultura, nr 9, 1998.
Pomiń sekcję linków społecznościowych Facebook Instagram Vimeo Powrót do sekcji linków społecznościowych
Powrót na początek strony