„Po raz pierwszy od kwietnia 1941 r byłem w cywilnym ubraniu” - notuje Henryk Giedroyć w swoim włoskim „Calendario”, pod datą 30 czerwca 1946. Za sobą ma szlak bojowy w szeregach 3. Dywizji Strzelców Karpackich, po wojnie wraz z tysiącami polskich żołnierzy pozostaje w wojskowych strukturach. Stacjonuje we Włoszech, w Martinsicuro. Tu dostaje rozkaz: „Mam jechać do Turynu na studia”. Przenosi się więc, zaczyna naukę na turyńskiej politechnice, chodzi na wykłady: analiza matematyczna, fizyka, chemia, geometria analityczna… I znów rozkaz: wyjazd do Anglii. Co z rozpoczętą nauką? „Obawiam się że w Anglii nie będzie mowy o studiowaniu” - notuje. Ale rozkaz to rozkaz, Henryk Giedroyć płynie więc statkiem do Glasgow, a stąd dalej, pod Londyn.
W każdym kolejnym miejscu próbuje się zakorzenić. Szuka odskoczni od munduru. Nie tylko obstalując cywilne ubranie u krawca. Czas wypełniają mu spotkania z przyjaciółmi z frontu, wyprawy do kina i teatru, wycieczki krajoznawcze, randki z dziewczynami. I tak aż do kolejnego rozkazu…
„Mam tego dosyć. I znowu nowi ludzie, nowy kraj, nowe warunki życia” - notuje z goryczą po ostatniej przeprowadzce 24-letni emigrant. Jeden z tysięcy, którym po wojnie przyszło rozpoczynać nowe życie na obczyźnie.