„Drogi Panie Jerzy,
Staram się wykończyć na czas (12 XI?) O Stalinie. 10 uwag do przyszłego portretu, stronic maszynopisu 40, które postaram się skrócić do 30-35. Gdyby można było dać kartkę fotografii, o której kiedyś Panu mówiłem, byłoby to jak najbardziej na miejscu, bo w tej fenomice praktycznie historycznej powołuję się explicite na dwie fotografie: rysunek pośmiertny Stalina (Preassa) oraz fotografie Politbiura przy katafalku. Wyobrażam sobie to jako cztery fotografie: na jednej stronie – u góry portret generalissimusa w glorii, jeden z wielu obiegowych (najbardziej «korzystny»), u dołu rysunek Preassa (był w «Lettres Françaises» w pierwszej połowie marca 1953). Na drugiej: u góry Politbiuro przy trumnie («Humanité» czy nawet «Figaro» w marcu 1953), na dole: obalenia pomnika na Węgrzech w Budapeszcie z połamanymi nogami (w prasie francuskiej, w tymże chyba «Figaro» czy «Combat», w październiku 1956). Agencja fotograficzna znajdzie z łatwością, mając te daty. (Jak Pan zobaczy z treści, szkoda byłoby tej nie dać).
Rzecz pisana "dla ludzi", mimo to sądzę, że dosyć sensacyjna, piszę ją pod zagranicę.
O polityce międzynarodowej. Uwagi czytelnika gazet rozlazło się, niestety (ale to ogólna [słowo nieczytelne] panorama) szczupła już książeczka, którą spodziewam się zakończyć do pierwszych dni grudnia.
Chciałbym w związku z tymi projektami i bliskim już wyjazdem szczegółowo z Panem to omówić. Niestety, chociaż jestem – odstukać! – w bardzo dobrej formie, ale to wszystko jest nadzwyczaj chwiejne, zwłaszcza że idzie ku zimie, uważam na siebie i bałbym się wyprawy do Maisons-Laffitte (nie chodzę nigdzie poza Deux Magots), zmęczenia drogą i chłodu.
Łączę serdeczny uścisk dłoni
Aleksander Wat”
„Drogi Panie Jerzy,
Nie zdążyłem z 9 uwagami do Portretu Stalina. Rzecz jest napisana, nawet przepisana, ale jak widzę, wymaga jeszcze szlifu i krytycznego namysłu, bo uważam ją za pièce de resistance. Słowem, potrzeba mi 7–10 dni. Tym bardziej, że musiałem [słowo nieczytelne] się od pracy, pojawiły się niedobre sygnały alarmowe.
Przesyłam Panu, na wszelki wypadek – znowu – wiersze. Trzy pierwsze są polityczne, reszta komponuje mi się z tamtymi w jakąś całość «wyższego rzędu» (nie lubię inaczej drukować wierszy), łącznie z przekładami ze [nieczytelne]. Mnie bardzo zależy, ze względu na wiadome okoliczności, żeby publikować chwilowo bez przerw. Są to wiersze nowe, emigracja przecież mi służy. W Kraju ze względu na milczenia [nieczytelne], stąd też wzmożona wściekłość partii. I niechęć wielu kolegów!
O możliwości niewykończenia na termin Portretu Stalina uprzedzałem Zosię kilka dni temu. Co do Geometrii politycznej, [nieczytelne] O polityce. Uwagi czytelnika gazet, rozlazło się to niepomiernie, tym bardziej, że piszę to możliwie pojętnie, «dla ludzi», ba, metodą (bez [słowo nieczytelne]) podręczników geometrii: aksjomat, kilka twierdzeń, dowody (quod demonstrandum est), wnioski. Rzecz niezależna od tymczasowej koniunktury, naturalnie, nie sub specie aeternitatis, ale zatrzymująca się wyłącznie na stałej «koegzystencji» owych światów, które, niestety, będą ciągle aktualne w przewidywalnej przyszłości. Geometria dynamiczna tej «koegzystencji».
Przekracza to już dzisiaj 100 stron maszynopisu brulionowego, dojdzie do 120? – 150? – 180? (z przypisami). Słowem: rozmiaru całej książki, o ile rzecz będzie dostatecznie przekonywająca. A jest nowa, codzienna, z tego, co się na te tematy pisze.
Będę się starał wykończyć jeszcze przed wyjazdem. Ale to zależy nie tylko od mojego stanu (na razie – odstukać!), ale i od daty wyjazdu – a to znowu od pogody. Wizy i pieniądze na podróż już mamy. Jeżeli nic złego się [nie] zacznie, wyjedziemy ku końcowi grudnia. W przeciwnym razie przyspieszymy do pierwszych dni grudnia.
Łączę wiele serdeczności
Aleksander Wat
[słowo nieczytelne] tu dodałem dla pewnej sublimacyjnej przewagi pierwszych kostycznych wierszy. A także dla bardzo małostkowej satysfakcji: pokazać moim nowym czytelnikom, że choć nie stosuję rymów, metryki itd., ale gdy chcę, jakoś sobie z tym radzę. Ale to między innymi”.
Giedroyc dziękuje za przesłany tekst Śmierć Starego Bolszewika o Juriju Stiekłowie, który ukazał się w Kulturze 1964/1-2/195-196.
„Drogi Panie Jerzy,
Bardzo a to bardzo cieszę się, że mój Stiekłow spodobał się Panu. Myślę, że przecież ukaże się w «Kulturze» najpierw, bo chociaż Souvarine odgraża się, że zrobi ten numer na Nowy Rok, ale nie bardzo wierzę. Zresztą, kto poza specjalistami czyta «Contrat Social»?
Co do Portretu Stalina, temat jest tak ogromny i ważki, że nie chciałbym go utrudnić hermetyzmem, psuć aluzyjnością i szkicowością. Więc ma już około 100 stron maszynopisu i byłby gotów przed naszym wyjazdem. Razem z Polityką (ponad 100 stron) stanowić może zwięzłą i jednolitą, zarówno w temacie, jak i metodzie pisarza («dla ludzi», dla zachodniego czytelnika jako tako inteligentnego i wykształconego). Politykę doślę w 3 tygodnie po przybyciu do Berkeley.
A wtedy, myślę, że prędko bym opracował (tzn. rozjaśnił, ale nie przesadzał zanadto, bo mi szkoda na to czasu) trzy szkice literacko-polityczne: [tytuł nieczytelny], Klucz i hak, [tytuł nieczytelny]. Rozjaśnione, porządne, stanowią, myślę, książkę dość jednolitą, o szerokim, ale określonym kręgu idei, przy czym starałbym się uwypuklić cel [słowo nieczytelne]. (Byłaby to rzecz dla czytelnika krajowego i o nim będę myślał przy opracowaniu definitywnym, ale może okaże się, że odhermetyzowany – w ramach możliwości – stanie się dostępny i poza krajem?). Ja ciągle się do tego nie zabrałem, bo myślałem o gwałtownych zmianach, czyli o napisaniu na nowo. Szkoda na to czasu, są inne zadania, co z wozu spadło itd. W każdym razie odrzuciłbym ornamentykę i wydobył treść intelektualną nową i to nie zabierze mi wiele czasu. Myślę, że przed marcem mógłbym to Panu nadesłać.
A wtedy doszłaby rzecz trzecia, dla mnie istotna: nie wybór wierszy, bo na to zawsze czas, ale zbiorek nowych wierszy (około 3 arkusze), do których doszłyby Wiersze śródziemnomorskie (z dodatkami usuniętymi przez cenzurę). Wydano go w 2250 egz., ale rozeszły się w ciągu miesiąca i wiem, że teraz w związku ze skandalem egzemplarze będą sprzedawane na czarnej giełdzie książek! Razem rzecz byłaby [na] ok. stron 70-80.
Do styczniowego numeru (pamiętników nie podroży) może by Pan dał wiersze? Kilka jest politycznych, a niepolityczne wydają mi się niezbędną sublimacją tamtych. Natomiast przekłady ze [nazwisko nieczytelne] są ni przypiął, ni przyłatał, więc wycofuję je. Ale przesyłam wiersz na śmierć Kennedy’ego, która mną wstrząsnęła tak głęboko, jak [nieczytelne]: ten splot tragedii osobistej z wielką historią! Odczuwam ją jako zbrodnię sakralną królobójstwa, przestąpienie wielkiego tabu moralnego. Co Pan myśli o tym? Niewątpliwie osobnik był odesłany do Ameryki przez MGB [Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR – przyp. red.], skoro nie robiono trudności z wyjazdem jego żony Rosjanki? Ale to nie byłoby w interesie Sowietów, wskazuje zatem na sprzysiężenie, na to, że już MGB jest [nieczytelne] przy obecnym «poliagentyzmie» nie ma dostatecznej kontroli nad swymi agentami. Świat boi się maccartyzmu w Ameryce, obawy to słuszne i groźne, ale jeśli chodzi o stosunki z Sowietami, to ewolucja będzie raczej (chyba) pożyteczna. Ale jak mieć tu korzyści, [nieczytelne]? Czy amerykańscy bossowie potrafią to wymanipulować?
Jesteśmy dwunastego definitywnie, żeby nie narazić się na zimno i recydywę. Liczę bardzo na tamtejszy klimat, że utrwali moją obecną dobrą formę.
Oczekuję wizyty Pana. Jeżeli nie przyjechałem do M.-L., to dlatego, że naprawdę chuchałem na siebie, obnoszę siebie jak naczynie pękające, unikam wszelkich zmęczeń.
Dziś rano przyjechał Słonimski, spotkam się z nim wieczorem. Bardzo się z tego cieszę.
Serdeczności wiele łączę
oddany Aleksander Wat
Przed odesłaniem Stiekłowa (ewentualnie wierszy) do drukarni, prosiłbym o zwrot na 1 dzień, żeby poczynić drobne poprawki definitywne. A.”.