Czesław Miłosz pisze do Zygmunta Hertza, wspominając znajomość zawiązaną podczas pierwszego pobytu Miłosza w Maisons-Laffitte (1951). Jest to list otwierający wieloletnią korespondencję, której część ukazała się w tomie Biblioteki "Kultury".
[przed 22 III 1952]
Drogi Zygmuncie,
nie wymyślaj na mnie, najlepszy z ludzi. Nie miotaj na mnie oszczepem choć możesz mieć powody. Bij mnie raczej po pysku, a jeżeli będziesz bił, to będzie znaczyło że zasłużyłem. Ciężką ze mną mieliście przeprawę, niewątpliwie. Ale rozumiesz powody mojego zachowania się i jak się to wszystko skumulowało – zarówno moje wrodzone dyspozycje jak cała sytuacja w której się znalazłem a która te cechy podniosła do n-tej potęgi.
Wdzięczny ci jestem, Zygmuncie, za to, że stosowałeś do mnie przyjacielski terror, podniecając do różnych czynności, za to że pilnowałeś żebym pisał, żebym zmywał garnki. Za mało może tylko tego terroru stosowałeś. Jesteś promieniejącą dobrocią i grzałem się koło tej twojej dobroci kiedy byłem bardzo samotny. Wiesz, jak ciężki okres w moim życiu przeżyłem w Maisons Laffitte i niech to będzie w twoich [sic] oczach częściowym chociażby usprawiedliwieniem mego egocentryzmu, powiesz po prostu egoizmu. Lepiej dla mnie byłoby żebym zajmował się ludźmi a nie swoją sprawą – ale co można zrobić, na wszystko jest czas, gdybym ciągle nie myślał o tym co stało się moją sprawą, nie napisałbym książki, która przecie nie jest osobista. Życzyłbym sobie, drogi Zygmuncie, żebym umiał znaleźć środki na swoje wady i żebyś miał mniej, połowę może powodów, do walenia mnie po pysku tak jak to robić powinieneś. Chcę ciebie prosić, abyś stosował na przyszłość wobec mnie metody surowsze niż stosowałeś. Żebyś widząc się ze mną, czy listownie, nie żałował szczerych słów mogących wykazać niewłaściwość mego postępowania. Myślę że mogę liczyć na ciebie w tym względzie.
Więc wybacz drogi Zygmuncie to tylko z mego postępowania co musisz wybaczyć i był, w większym niż dotychczas stopniu, tym murzynem z anegdoty który nosi napis: „Jak cię złopię, to będę cibi miał” – żebym szybko nogami przebierał i nie wpadł w duchową otyłość zadowolenia z siebie. Opuszczam Maisons bynajmniej z siebie nie zadowolony i wierz mi, że jeżeli osądzasz mnie surowo, to ja idę za twoim przykładem. Więc proszę ciebie abyś został nadal przyjaznym dla mnie olbrzymem i mówiąc o mnie mówił o świni która ma ludzkie odruchy.
Ściskam Ciebie
Czesław
W Bibliotece „Kultury" ukazał się cały tom listów Zygmunta Hertza do Czesława Miłosza.
Czesław Miłosz relacjonuje Zygmuntowi Hertzowi swoją podróż po Vancouver Island, a także powrót w stronę Kalifornii.
Drogi Zygmunt,
Donoszę, że jesteśmy żywi i zdrowi, wróciwszy z podróży. Zrobiliśmy 2800 mil, spaliśmy w namiocie, z wyjątkiem paru dni deszczowych w górach, jedliśmy w restauracjach bo Janka chciała mieć wakacje od kuchni, a to kosztuje w USA i Kanadzie mniej więcej ⅓ tego co w Europie, bo brak jedzeniowego rytuału i nikt na Ciebie nie patrzy krzywo jeżeli zjesz za 80 centów. Vancouver Island: w środku śnieżne góry i las, od oceanu i na północy dzicz, jakieś 200 mil szosy wzdłuż wschodniego brzegu t. j. wzdłuż zatoki, miejscami smród papierni (plaga całego północnego brzegu Pacyfiku), ale na północ od Nanaimo doskonałe plaże z olbrzymim przypływem i odpływem, woda ciepła jak w Atlantyku, nagrzewa się na tych piaskach, tak że pierwszy raz kąpaliśmy się w Pacyfiku nie szczękając zębami (bo np. i w San Diego, na meksykańskiej granicy, woda zimna). Dotarliśmy aż do Kelsey Bay, gdzie kończy się droga i gdzie można wziąć prom do Prince Rupert (20 godzin!), a to już u drzwi Alaski. Krajobrazy ładniejsze niż Morze Śródziemne bo morze, las i las jodłowy a zewsząd szczyty śnieżnych gór. Ale i tu na week-end samochodowe piekło i cała Victoria, która jest na południowym cyplu wyspy, rusza jedyną drogą na północ, na te sławne ich plaże. Problemy pollution i ceny działek nad morzem wyspekulowane do granic nawet ponad kalifornijską miarę. Taki to świat. A kiedy wracaliśmy promem z Victorii do Stanów, jechała nim rodzina turystów-Eskimosów, z samochodem naturalnie. W katalogu biblioteki miejskiej w Parksville znalazłem 3 moje książki m. inn. Historii polskiej literatury. Na Vancouver Island? Coprawda katalog na 14 małomiasteczkowych bibliotek. Potem wróciliśmy przez góry. Stan Washington ze względu na wspaniałe kolumnowo-paprociowate lasy jak zawsze uroczy tylko że dżdżysty. A na przełęczach prawie że śnieg, nie deszcz. Na granicy Oregonu postanowiłem jednak zwiedzić muzeum Maryhill. Obłąkane miejsce. Pustynia, w dole w kanionie bez źdźbła trawy Columbia River, ponura, szara, a na wyżynie wariat-milioner zbudował muzeum w stylu holenderskim z 17 wieku i tam: portret Cara Mikołaja IIgo, rzeźby Rodina, tudzież królowa rumuńska Maria pod wielkimi postaciami – na portretach, fotografiach, […]
List najprawdopodobniej ma dalszy ciąg, którego nie udało się odnaleźć.
„Regułą jest, że kto ma jakieś intelektualne ambicje i urywa się, marnieje." - pisał Czesław Miłosz do Zygmunta Hertza. W liście tym wylicza on trudności, które spotykają polskich emigrantów, pisze o braku litości wobec Polaków i o sposobach znieczulania się.
Miłosz opisuje Hertzowi najbardziej amerykańską z rozrywek, czyli samochodowe wypady za miasto. „Każdy kraj ma swoje rozrywki, jak jesteś we Francji, przyzwyczajasz się do czerwonego wina, tak i tu do koczowania, czy raczej włączania się w rytm szosy, w rezultacie pędzisz jak chart za elektrycznym zającem, wyrabiając dzienną porcję mil, zatrzymując się wieczorem w hotelach.”
Czesław Miłosz wysyła Zygmuntowi Hertzowi opis swojej wakacyjnej wycieczki rozpisany na poszczególne dni.
Miłosz opowiada w liście o rozmaitych polskich aferach – anonimowych artykułach, publikacji wspomnień ambasadora Jugosławii, o wyznaniach Putramenta, a także o swoim codziennym życiu.
Miłosz pisze do Hertza ze Szwajcarii, zdawkowo ze względu na ograniczone miejsce, uwagę zwraca także sama kartka pocztowa.
Miłosz opisuje wizytę swojej studentki, Amerykanki, w Wilnie. Dziewczyna na spotkaniu z Tomasem Venclovą opowiada mu o swoich wrażeniach, a ten śmieje się z niej i tłumaczy, czym Wilno (Warszawa, Budapeszt) są dla obywatela sowieckiego.