Zdjęcie
Jardin d'hiver. Maisons-Laffitte, 1955. / Sygn. FIL00054
© INSTYTUT LITERACKI

Piotr Rawicz w Maisons-Laffitte

ANNA CIARKOWSKA


Piotr Rawicz przyjeżdża do Paryża w 1947 r. razem ze swoją partnerką, Anną Jawicz, jako stypendysta rządu francuskiego. Po jakimś czasie zaczyna współpracę z Polską Agencją Prasową i choć jego poglądy dalekie są od linii partii, próbuje w ten sposób podreperować domowy budżet. „Za moje artykuły Słońce stalinizmu wschodzi nad Zakładami Renault dostawałem premie. Ale było to tak nudne, że można się było wściec” – śmieje się po latach z Jarosławem Abramowem-Newerlym.
Już wtedy współpracownicy zauważają, że Rawicz utrzymuje kontakty z podejrzanymi ludźmi. Jest podejrzewany, co oczywiście jest skrupulatnie odnotowane w raportach UB, o współpracę z wywiadem brytyjskim i spotkania z osobami, które „ukrywa” przed pracownikami Agencji. „Red. Rawicza nie należy do kraju odwoływać, gdyż i tak nie powróci, a natomiast zwolnić w celach profilaktycznych” – sugeruje jeden z funkcjonariuszy. Ostatecznie, chociaż jest uznawany za zdolnego dziennikarza, zostaje zwolniony w 1952 r. i, zgodnie z przewidywaniami, odmawia powrotu. Odtąd i on i Anna Jawicz mają status „bezpaństwowców”. 
W 1962 r., w prestiżowym Gallimardzie, ukazuje się jego powieść Krew nieba. „Rewelacja”, „ciemna, straszna epopeja, której nie umniejsza żaden patos”, „książka rozpraszająca i fascynująca”, „ powieść tragiczna i mocna jak sprzeciw Hioba”, „dzieło zuchwałe, niezwykłe” – piszą o powieści krytycy „Le Monde’a”, „Les Nouvelles Littéraires”, „Figaro littéraire”, „L’Esprit”. Rawicz jest literackim objawieniem, erudytą, poliglotą. Zaczyna współpracować z „Le Monde Littéraire”. To dzięki niemu we Francji rozmawia się o Sołżenicynie, Witkiewiczu, Gombrowiczu. Zostaje także konsultantem Gallimarda. Ma rozległe kontakty wśród krytyków i wydawców. Jego talent zauważa także Jerzy Giedroyć. 
„Znów wracam do ataku: czy nie zechciałby Pan pisać do Kultury? Wspomniał Pan w czasie naszej ostatniej rozmowy, że ma Pan teksty gotowe. Czy można je otrzymać? (…) Z niepokojem, ale i nadzieją oczekuję odpowiedzi”. Kiedy Piotr odwleka kolejne terminy oddania tekstu, Giedroyć ponagla: „Lojalnie przestrzegałem Pana, że mam kwalifikacje na strażnika więziennego. Dlatego znów atakuję o tekst, licząc, że czuje się Pan lepiej”. Rawicz ciągle znajduje kolejne wymówki – chora ręka, brak maszyny (na co Giedroyć odpisuje, że nie jest to żaden problem, bo przecież ktoś może tekst przepisać). W kolejnych listach Piotr zasłania się tym, że tekst ciągle nie jest skończony i choć Józio (Czapski) czytał, to „wymagałby jakichś poważnych weryfikacji przed ogłoszeniem”. Giedroyć odpiera to zasłanianie się Józiem, bo akurat z Czapskim rozmawiał i jest on entuzjastą tego tekstu. Ostatecznie sprawa się rozmywa, a tekst, o którym mowa, nigdy się nie ukazuje. 
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czemu Rawicz nie chciał publikować w „Kulturze”. Być może – jak sugeruje Józef Hen – obawiał się i nie chciał sobie „niczego w kraju psuć”? Może bał się nawet tego, że ktoś odkryje go pod pseudonimem?  W jednym z listów (dotyczącym przekazania zaproszenie na targi książki w Warszawie w 1969 r.), Giedroyć pisze wiele mówiące zdanie: „Wiem, że Pan się obawia, by nie wyszło na zewnątrz, że te materiały pochodzą od Pan”. Wiadomo, że był to czas, w którym miał duże problemu z otrzymaniem wizy do kraju. Od 1962 r. każdy wyjazd to szereg podań, dokumentów, telefonów do przyjaciół, znajomych i wielka niepewność. Zdenerwowany pisze do Czapskiego: „Natychmiast poprosiłem o polską wizę – w naiwnym przekonaniu, że otrzymam w ciągu paru dni i bez trudności. (Adolf i nie tylko Adolf) zajmowali się tym w Warszawie na tzw. „najwyższym szczeblu” (…) Tydzień temu – otrzymałem formalną, pisemną odmowę wizy. Gdybym miał w sobie jeszcze trochę krwi, to by mnie zalała ze złości”. Dwa lata później skarży się Wandzie Ładniewskiej: „Trzy dni temu telefonował mi Tadeusz Breza i że wrócił z Warszawy, »rozmawiał z ludźmi« i powiedzieli mu, żebym wniósł ponownie podanie o wizę »jak tylko będę miał w porządku papiery«”. Być może bał się, że taki artykuł sprawi, że przyjazd będzie jeszcze trudniejszy? Ostatecznie od 1965 r. jest na liście „osób niepożądanych w PRL”. Nigdy już nie będzie mógł wjechać do kraju. 
W międzyczasie koresponduje jeszcze kilkukrotnie z Giedroyciem (zapewne widują się też na spotkaniach w Maisons-Laffitte). Naczelny „Kultury” podsyła Rawiczowi nazwiska pisarzy, których warto byłoby wydać po francusku (chociażby Kazimierza Orłosia, Andrzeja Bobkowskiego, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego), opisuje literackie projekty (wydanie dzieł zbiorowych Gombrowicza,  przetłumaczenie Ferdydurke  na rosyjski) i zwraca się z uprzejmymi prośbami. „Czy mógłby pan – pyta Giedroyć – zalansować to wśród swoich znajomych i przyjaciół Rosjan?”; „Czy byłoby możliwe, żeby Le Monde coś dał na ten temat w swoim dodatku tygodniowym (…)?”; „Licząc, że Pan mi zechce pomóc w wydaniu tych książek, łączę najlepsze pozdrowienia”. 
Ostatecznie w „Kulturze” ukazują się dwa teksty „Rawiczowe”. Właściwie trzy – bo w 1971 r. ukazuje się Eksperyment chilijski pióra… Mariana Rawicza – starszego brata Piotra. Poza tym w 1969 r. Czesław Miłosz publikuje recenzję wyjątkowo kontrowersyjnej (dla czytelników francuskich) książki Rawicza Notatki kontrrewolucjonisty, albo kac. „Noty wyznania, nawet zapisy snów, składają się na inteligentny, zwięzły, stylistycznie bardzo nowoczesny, raport o umysłowości ludzi z drugiej połowy stulecia” – pisze Miłosz, a warto przy tej okazji dodać jeszcze do tej recenzji słowa Czapskiego („Pod happeningiem ’68 Rawicz potrafił wykryć totalitarną nietolerancję”) i Sławomira Mrożka („Siła tej książki: nikt nie napisał dotąd tak subiektywnie o wydarzeniach obiektywnych”), którzy uważali książkę Rawicza za ważny głos emigranta o paryskim Maju ‘68. W 1982 r. Czapski publikuje pożegnalny tekst poświęcony Annie Jawicz i Piotrowi Rawiczowi – (zbyt) osobisty, wzruszający, ostatni. „(…) zdaje mi się, że myślę nie o dwóch śmierciach, ale o śmierci jednej. Śmierć tych dwojga istot tak różnych, tak co raz to śmiertelnie skłóconych, to najbardziej bliskich i może właśnie tak bliskich w ostatnim okresie ich życia (…) Pożegnanie z nimi to również pożegnanie z tym światem i może dlatego jeszcze odejście ich tam boli”. To świat uprzywilejowanych, jak mówiła Anka, świat, „gdzie wpływy najróżniejsze, gdzie zdarzenia, tradycje wątków tak różnych i często sprzecznych stwarzały podnietę myśli dla tych nawet, którzy sobie z tego nie zdawali sprawy”. 
Anna Ciarkowska

Listy Jerzego Giedroycia zostały udostępnione przez Instytut Literacki „Kultura”. 
Fragmenty listów Józefa Czapskiego pochodzą z archiwum Muzeum Narodowego w Krakowie. 
Fragment listu do Wandy Ładniewskiej pochodzi z archiwum Biblioteki Polskiej w Paryżu. 
Projekt poświęcony Piotrowi Rawiczowi został zrealizowany w ramach stypendium Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Pomiń sekcję linków społecznościowych Facebook Instagram Vimeo Powrót do sekcji linków społecznościowych
Powrót na początek strony